-panie
Malfoy co pan tu robi powinien być pan na śniadaniu…
-nie
jestem głodny proszę pani. czekam tylko Aż Harry się obudzi.
-Jak
się obudzi to dam panu znać a teraz proszę odejść
-Nie…
zostaje tu i czekam na mojego przyjaciela czy się to pani podoba czy
nie!!! zresztą profesor Riddle kazał mi go pilnować.
Ciche
westchnienie wydało się z ust pielęgniarki widać dobrze wiedziała
ze nic nie dadzą jej protesty.
-Ktoś
tu próbuje spać jednak że wy oczywiście musicie się kłócić!!!
Wyjdźcie poza skrzydło jak macie to zamiar Dalej kontynuować..
Jęknął Harry i zatkał uczy poduszką
-Wreszcie
się obudziłeś co?
-Tak
to przez ciebie i te twoje wrzaski!!! Nie masz nic innego do roboty?
-Nie.
dostałem rozkaz mam cie zabrać na śniadanie..
-No
dobra… już się zbieram Gdzie są moje ubrania Malfoy??
-Właśnie
ci je przyniosłem Potter.. Masz…. A teraz ruszaj ten swój tyłek
z łóżka
Bo
nie mam zamiaru oberwać od profesora Ridlla…
Zielonooki
niechętnie wstał z łóżka i skierował się do łazienki co
prawda był słaby ale mógł już normalnie funkcjonować po
wykonaniu porannych czynności ubrany wyszedł z łazienki założył
na ramiona szatę szkolną podaną mu przez Dracona i udał się
razem z nim na śniadanie.
Śniadanie
już trwało kiedy wchodzili do wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły
się na Harrego i Draco…
-To
się chyba nigdy nie zmieni….
Młody
Malfoy parsknął śmiechem i pociągnął go ku stołowi Sliterinu
wszyscy uśmiechali się do złotego chłopca co dziwne nawet Pansy a
także Crab i Goile
Uśmiechną się niepewnie do nich i usiadł obok blondyna…
-nie
oglądaj się dobrze ci radze wiewiór się na ciebie gapi tak samo
jak reszta gryfonów
-Dzięki..
wież ze ciężko mi się przyzwyczaić….
-Taa…
w to nie wątpię teraz będę musiał cie niańczyć bys nie palną
jakiegoś głupstwa…
-Dzięki
Malfoy ale dam sobie rade..
-W
to nie wątpię Harry… Ale jako twój najlepszy przyjaciel nie mam
zamiaru dopuścić by zbliżył się do ciebie ktoś nie powołany…
No i w dodatku (tu zniżył głos do szeptu) profesor Ridlle nakazał
mi cię pilnować nie mam zamiaru łamać tego nakazu bo wiem, że
jeśli go złamie profesor na pewno traci mnie jakimś zaklęciem i
powie ze to był wypadek a ja nie zamierzam mieć jakichkolwiek
uszkodzeń fizycznych czy psychicznych…
-Malfoy’owie
się nigdy nie zmieniają…
Zaśmiał
się zielonooki i zerknął na stół nauczycielski…
-Eeee
czemu Snape siedzi po prawej stronie McGonagall?
-Profesor
Snape jest tu wice dyrektorem a dyrektorką jest McGonagall
-Nie
m ów mi tylko ze Snape dalej uczy eliksirów..
-Owszem
uczy ich ale o to się nie martw Snape jest po naszej stronie jest
wychowawcą Sliterinu.
-Powiedz
mi czy on dręczy mnie dalej?
-Nie Harry tutaj nie dręczy ciebie..Raczej tych gryfonów najbardziej
lubi dręczyć wiewióra i tę jego panienkę Granger a jeszcze po
tym co próbowali wywinąć kiedy byłeś w śpiączce. On im życia
nie da.
-Co
zrobili? Czemu ja nic o tym nie wiem??
-Miałem
ci powiedzieć. Zapomniałem. przepraszam…
-Oj
nie przepraszaj tylko mów.
-Kiedy
byłeś w śpiączce zakradli się do skrzydła szpitalnego i
próbowali napoić cię trucizną…
-Że
co!!!!
-nie
drzyj się wszyscy patrzą…
-Ups…
mów co dalej
-Nie
udało im się to gdyż kiedy mieli ci już podać truciznę to z
łazienki wyszedł profesor Ridlle udało im się zwiać ale
zostawili truciznę wszyscy wiedzą ze to oni ale nikt ich nie
widział wiec nie ma dowodów na to i nie ma podstaw by ich wyrzucić.
-O
kurwa…
-Dobrze
powiedziane… a teraz jedzmy bo zaraz zaczynają się lekcje
-nie
mam nawet książek…
-O to się nie martw ja mam wszystko czego ci potrzeba zmniejszone w
torbie którą mam na ramieniu. A teraz jedz bo mnie zabija za to ze
nie jesz
-ok.
ok.
15
minut później Harry razem z Draco opuszczali wielką sale
odprowadzani spojrzeniami innych uczniów…
-co
mamy teraz?
-Teraz
mamy transmutacje potem 2 godziny eliksirów potem 2 godziny
zielarstwa i 2 godziny OPCM…
-No
to nieźle nie jestem dobry z eliksirów w moim świecie
zrezygnowałem z szóstego roku i zacząłem szlifować się w
czarnej magii a także w obronie przed nią a wszystko po to by
pokonać tego gada…
-Nie
martw się pomogę ci poza tym będziesz miał książkę na stole
ale nie byle jaką książkę
Czarnowłosy
chłopak stanął jak wryty. Do głowy przychodziło mu jedyne
rozwiązanie
-Czyżby
to była księga należąca do księcia pół krwi?
-Widzę
ze już jej używałeś…
-Tak.
Przez przypadek wpadła mi w ręce na lekcji profesora Slughorna
-Rozumiem…
Draco
zaczął grzebać w swojej torbie po czym wyciągnął z niej małą
torbę machnięciem różdżki powiększył ją i wręczył ją
Harremu
-Dzięki
-Nie
ma za co a teraz chodźmy ale ty wież ze pojutrze wracamy do domu?
-Ooo
to dobrze.
-twoi
rodzice będą w szkole do końca roku i razem z profesorem Ridllem
wyjedziecie.
-a
powież mi jak to się stało ze ja z nim..no wież…
-Harry
zostaliście połączeni zanim się narodziłeś…
-Co?
Ale jak???
-Nikt
tego nie wie ale bo to starożytna magia was połączyła po prostu
pewnego razu kiedy Tom był u twoich rodziców razem ze swoją
rodziną znikąd pojawiła się jakaś postać wymówiła jakieś
zaklęcie i powiedziała ze jesteście sobie przeznaczeni i jak się
okazało czar który został użyty należał właśnie do dziedziny
starożytnej magii i tego zaklęcia nie da się odwrócić..
-O
cholera a wiec jestem na niego skazany?
-Harry
on nie jest i nigdy nie będzie tym Volde coś tam rozumiesz? On cię
kocha chociaż tego nie pokazuje przecież on jako pierwszy pobiegł
ci na ratunek to on przyniósł cię do skrzydła będąc ciężko
rannym.
-postaram
się ale wież ze jednak nie jest łatwo zapomnieć o swoich dawanych
nawykach i uczuciach…
Tak..
wiem to pojedź z nim na wakacje zobacz jak będzie wam się
układało spróbuj zmienić się i poznać go a kto wie może się w
nim ponownie zakochasz …
-No
dobrze pojadę ale tez chce spędzić trochę czasu z rodziną…
-To
porozmawiasz z nim o tym
-Draco?
-Tak?
-Czy
mi się wydaje czy on także dał ci za zadanie nakłonienie mnie na
ten wyjazd
-Eee…
no..
-Wiedziałem…
Ale dobra pojadę jestem ciekaw jak się potoczy to wszystko.
Doszli
do klasy pochłonięci rozmową równo z dzwonkiem weszli do klasy i
usiedli w ostatniej ławce lekcja z profesor Victorią Frances
okazały się luźne gdyż niedługo koniec szkoły.. nauczycielka
przywitała Harrego uśmiechnięta
Zaskoczyło
go to co powiedziała a mianowicie pochwaliła jego umiejętności
widać bardzo cieszyła się z szybkiego powrotu Harrego do zdrowia
oczywiście pod koniec lekcji zadała im wakacyjne zadanie.
Na
przerwie gdy Draco wraz z nim szli korytarzem na ich drodze stanął
wiewiór
-Kogo
my tu mamy….
-Spadaj
wiewiórko nie mamy czasu ani ochoty patrzeć na twoją mordę
-Zamknij
się fretka… nie do ciebie mam sprawę…
-Czego
chcesz?
Harry
był zdenerwowany Ron patrzył na niego z taką nienawiścią, że
jak by mógł to by teraz go udusił własnymi rękoma. Wzdrygną się
w myślach na samą myśl co mogło by się stać.
-Zapłacisz
mi za to… Gdyby nie ty wszyscy byli byśmy bezpieczni obyś zdechł
szybko śmieciu…. uważaj na siebie.. W tej szkole JA żądzę i
lepiej byś uważał gdzie stąpasz i z kim idziesz…. bo może
spotkać cię coś złego..
-Grozisz
mi?!?
-Nie
ja tylko ostrzegam Potter.
Wesley
uśmiechnął się wrednie w jego twarzy było coś przerażającego
po tych słowach odwrócił się i odszedł.
-Co
to było.
Harry
stał zszokowany tak samo jak Draco…
-Nie
wiem ale wydaje mi się, że coś Dużego się szykuje w następnym
roku.
Draco
otrząsnął się i pociągnął czarnego do lochów na lekcje
eliksirów
Mimo
iż zbliżał się koniec roku Snape zachowywał się tak jak zawsze
Tępił
gryfonów.
-Panie
Wesley co to ma być!!! Jest pan niekompetentny nie umie pan nawet
pokroić w kostkę języka salamandry czy pan w ogóle nie myśli?
Chce pan wysadzić laboratorium razem z panem w powietrze !?! Jesteś
głupszy i bardziej niezdarny od Longbotoma od przyszłego roku nie
chce pana widzieć na moich zajęciach..
-Ale…
-Co
ale… Wesley… Ty nie nadajesz się nawet na woźnego a co dopiero
na Aurora!!! Tak więc proszę mi tu od następnego roku nie wracać
chyba, że chce pan bym zamienił pana życie w piekło…
Hermiona
także dostała niezły wycisk od nietoperza z jednej strony było
Haremu trochę ich szkoda a z drugiej wiedział ze oni już nie są
jego przyjaciółmi. Harry dzięki księciu pół krwi zrobił
idealny wywar żywej śmierci Snape podszedł do jego stolika Harry
spodziewał się iż zacznie go wyzywać od nieudaczników tak jak
zawsze robił to kiedyś ale tym razem się zdziwił
-Bardzo
dobrze Panie Potter oby tak dalej
Zaskoczony
Harry nie wiedział co zrobić gdyby nie szturchnięcie Malfoya
zepsuł by eliksir Draco także został pochwalony przez resztę
lekcji pracowali w ciszy gdy skończyli Draco zebrał swój i Harrego
flakon zaczarował fiolki by się nie stłukły przypadkiem i zaniósł
ich pracę na stolik nauczyciela skończyli pierwsi więc siedli
razem i po cichu rozmawiali
-Zostaniemy
po lekcji.
-Po
co? Zdziwił się Harry.
-Musimy
powiedzieć profesorowi o groźbie wiewióra.
-No
dobra..
Westchnął
i już do końca lekcji siedzieli cicho. Gdy zadzwonił dzwonek oni
we dwóch ociągali się z pakowaniem rzeczy.
Gdy
ostatni uczeń wyszedł z klasy Draco pośpiesznie zamknął drzwi.
-co
się stało Draco , Harry?
-Severusie
mamy problem.
Odezwał
się Draco. Harry zaś zaskoczony ta wymianą zdań nic nie mówił
-Co
się dzieje?
-Dziś
idąc na eliksiry wiewiór nas zatrzymał i dał do zrozumienia ze
coś może się stać strasznego.
-Otwórz
umysł.
Draco
kiwną głową i zamknął oczy nauczyciel skupił się na nim po
czym chwile później wrócił do swojego biurka.
-Uważajcie.
A szczególnie ty Harry od teraz nie chodź nigdzie Samotnie. Dobrze?
Zielonooki
kiwnął głową dając do zrozumienia ze rozumie ten rozkaz.
A
profesor kontynuował.
-Będę
miał Wesleya na oku i te Grenger też ale ostrożności nigdy nie za
wiele a teraz idźcie na lekcje ja porozmawiam z innymi
nauczycielami.
Po
tych słowach chłopcy wyszli z klasy i ruszyli ku klasie profesor
Sprout .
Na
lekcji uczyli się w jakich miesiącach porach dnia czy nocy można
zrywać przydatne do eliksirów składniki przez całą lekcje
wiewiór i Granger obrzucali Harrego wściekłymi spojrzeniami i
chodź Harry bardzo się starał nie zwracać na nich uwagi to mu się
nie udawało. Było mu żal ale próbował się przyzwyczaić oni
nie byli już jego przyjaciółmi. Nie w tym świecie.
Poczuł
szturchnięcie odwrócił głowę okazało się że Draco go uważnie
obserwuje.
-No
co ?
-
A nic tylko zastanawiam się o czym myślisz?
-To
tylko przeszłość Draco wciąż nie mogę sie przyzwyczaić..
-Rozumiem.
-Panie
Malfoy proszę mi powiedzieć do czego używamy Krwawe ziele zebrane
podczas pełni księżyca. Widać było iż Draco nie wiedział Harry
by pomóc przyjacielowi napisał szybko na karteczce odpowiedź i
podsunął mu ją tak by on ją zauważył ale też tak by profesorka
nie widziała.
-Krwawego
ziela używamy w eliksirze tojadowym jeśli zbieramy go podczas pełni
ale w innych dniach służy do eliksiru uzupełniającego krew.
Bardzo
dobrze panie Mafoy proszę siadać.
-Skąd
wiedziałeś?
Szepnął
do Harrego..
-Wież
przebywałem w kręgach panny ja wiem wszystko najlepiej... to ona
wkuwała nam to do głowy.. czasem ta wiedza jest przydatna no nie...
-Tak
masz racje.
Draco
uśmiechnął się do niego ale to nie był sztuczny uśmiech był
prawdziwy ale pojawił się i znikł tak szybko jak to możliwe cóż
to dla tego iż byli w klasie pełnej uczniów
Po
lekcji zielarstwa udali się pod klasę OPCM świadomość iż spodka
teraz swego chłopaka (bo do narzeczeństwa nie mógł jeszcze
przywyknąć podczas pobytu w skrzydle szpitalnym uzgodnili iż by
narazie cofnąć się do bycia parą by się lepiej poznać a dopiero
potem o tym pomyśleć. Jeśli miedzy nimi wyjdzie) sprawiała że
jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Taak bał się tego co może
nastąpić. Bał się tego jak Tom zareaguje na jego widok, jak będzie
na niego patrzył, jak będzie go traktował i w ogóle. Draco widząc
jego konsternację zaśmiał się i pociągnął go do klasy. Na
prośbę Harrego usiedli jak najdalej by mieć dobry widok na całą
klasę a uczniowie nawet jeśli zauważyli to, to i tak tego nie
skomentowali. Do klasy wkroczył Tom Marvolo Riddle uśmiechnięty
widząc gdzie usiadł Harry przez jego twarz przebiegł cień smutku
ale znikł tak szybko jak się pojawił.
Zaczęła
się lekcja.
Tom
uśmiechnął się do siebie:
-A
teraz stańcie w w szeregu i odliczcie do 2
Jak
kazał tak też zrobili następnie stanęli na wprost jedynek.
jak
się okazało Dla Harrego zabrakło pary wiec musiał walczyć z Tomem
.
nikogo
to nie zdziwiło jak powiedział mu wcześniej Draco. Tom robi tak
na każdej lekcji. ponieważ Harry rozkładał każdego na łopatki w
2 sekundy i nikt w klasie nie mógł go pokonać. Miał najlepsze
oceny z OPCM wiec Tom postanowił, że będzie na każdej lekcji
walczył z nim by reszta klasy mogła ćwiczyć zaklęcia a nie
zbierać sie z podłogi.
-Dziś
będziemy się uczyć jak wezwać cielesnego patronusa a także
zaklęcia, które obroni was przed zaklęciami, które potrafią
pokroić was na kawałeczki.
-Ktoś
wie jak brzmi formułka przyzywająca patronusa?
-Ręka
Hermiony Dracona i Harrego poszybowała w górę.
-No
dobrze Harry odpowiedz nam na pytanie.
-Expecto
Patronum..
-Tak
a powiedz nam wszystko co wież o Patronusach
-Aby
go przywołać potrzebujemy wspomnienia ale nie byle jakiego to
wspomnienie musi być najwspanialsze musi pokazywać coś co tak
bardzo kochamy i sprawia nam wiele radości.
-Bardzo
dobrze panie Potter 30 ptk dla Slitterinu. Czy jest ktoś w klasie
kto potrafi przywołac patronusa? Jeśli jest taka osoba i jeśli nam
go zademonstruje zyska 50 ptk dla swojego domu.
Ręka
Harrego znowu podniosła się ku górze tak jak i Draco wszystkie
spojrzenia ponownie skierowały się na nich..
-Harry
wyjdź na środek i zademonstruj nam swego patronusa.
Chłopak
niepewnie kiwną głową i wyszedł na środek klasy Machnął
różdżką wspominając dzień w skrzydle szpitalnym to tego dnia
po raz pierwszy poznał swoich rodziców i oni przyjęli go z otwartymi
ramionami.
-Expecto
patronum...
Z
jego różdżki wystrzeliły 2 promienie które uformowały się w
pięknego dumnego jelenia i w wielkiego węża królewską kobrę.
Zdziwił się na ten widok spojrzał na nauczyciela ze zdziwieniem
twarz Toma wyrażała to samo lecz po chwili zastąpiła ją maska
zadowolenia.
-Bardzo
dobrze Harry 50 ptk dla Slitterinu masz wolne do końca lekcji tak
samo jak pan Malfoy. Proszę wróć cię na następną lekcje. chłopaki
wyszli z klasy słysząc jak Tom nakazuje innym ćwiczyć. Harry nie
wiedział co myśleć na temat swoich 2 patronusów martwiło go to a
za razem ciekawiło.
-Stawiam
galeona w zamian za twe myśli Harry.
-Zastanawiam
się skąd wziął sie u mnie 2 patronus...
-Myślę iż to przez zaklęcie które obejmuje cb i Toma. Odkąd pamiętam
Tom miał węża i jelenia takiego jak ty może dla tego iż
jesteście połączeni... Nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić.
Draco uśmiechnął sie
smutno. po czym pociągnął Harrego tylko w sobie znanym kierunku.
jak się okazało zaprowadził go do jego rodziców, Syriusza i Lupina
i przez resztę lekcji siedzieli i się śmiali gdyż Syriusz i jego
ojciec opowiadali im różne anegdoty z ich dzieciństwa. Na przerwie
doszedł do nich jego chłopak mówiąc żeby nie przychodzili na
następną lekcje bo nauka patronusa marnie idzie całej klasie po
tym oświadczeniu wyszedł gdyż zadzwonił dzwonek kończący
przerwę. Chwile później obaj z Draco wpadli na pomysł że chcą
polatać wyciągnęli wiec Syriusza Jamesa i Remusa by z nimi
polatali Remus niechętnie odmówił ale obiecał, że będzie
sędziował. Jego mama także zgodziła się żeby być tam z nimi ale
tylko na trybunach.
Przez
resztę dnia szaleli na boisku śmiejąc się żartując i grając jak
się okazało Harry był troszeczkę lepszy od swego ojca ale to dla
tego iż jest mniejszy, lżejszy za sprawą Dursleyów. Po tym małym
meczyku wrócili do zamku i do północy rozmawiali o różnych
sprawach Harry zgodził się by miesiąc mieszkać z rodzicami a
miesiąc z Tomem. "może to nie będzie takie złe"
pomyślał.
Po
północy zostali odprowadzeni do dormitorium przez Syriusza i Lupina.
szybko
wzięli kąpiel i poszli spać.
Witam,
OdpowiedzUsuńHarry tutaj ma dwa patronusy i z Draco bardzo dobrze się dogaduje....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się coraz bardziej, jak się okazuje w tym swiecie Harry ma dwa patronusy a z Draco bardzo dobrze się dogaduje....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, jak widać bardzo dobrze dogaduje się z Draco, więc może i Tomowi da szansę, no proszę, proszę ma tutaj dwa patronusy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza