wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 4

-panie Malfoy co pan tu robi powinien być pan na śniadaniu…
-nie jestem głodny proszę pani. czekam tylko Aż Harry się obudzi.
-Jak się obudzi to dam panu znać a teraz proszę odejść
-Nie… zostaje tu i czekam na mojego przyjaciela czy się to pani podoba czy nie!!! zresztą profesor Riddle kazał mi go pilnować.
Ciche westchnienie wydało się z ust pielęgniarki widać dobrze wiedziała ze nic nie dadzą jej protesty.
-Ktoś tu próbuje spać jednak że wy oczywiście musicie się kłócić!!! Wyjdźcie poza skrzydło jak macie to zamiar Dalej kontynuować..
Jęknął Harry i zatkał uczy poduszką
-Wreszcie się obudziłeś co?
-Tak to przez ciebie i te twoje wrzaski!!! Nie masz nic innego do roboty?
-Nie. dostałem rozkaz mam cie zabrać na śniadanie..
-No dobra… już się zbieram Gdzie są moje ubrania Malfoy??
-Właśnie ci je przyniosłem Potter.. Masz…. A teraz ruszaj ten swój tyłek z łóżka
Bo nie mam zamiaru oberwać od profesora Ridlla…
Zielonooki niechętnie wstał z łóżka i skierował się do łazienki co prawda był słaby ale mógł już normalnie funkcjonować po wykonaniu porannych czynności ubrany wyszedł z łazienki założył na ramiona szatę szkolną podaną mu przez Dracona i udał się razem z nim na śniadanie.
Śniadanie już trwało kiedy wchodzili do wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły się na Harrego i Draco…
-To się chyba nigdy nie zmieni….
Młody Malfoy parsknął śmiechem i pociągnął go ku stołowi Sliterinu wszyscy uśmiechali się do złotego chłopca co dziwne nawet Pansy a także Crab i Goile
Uśmiechną się niepewnie do nich i usiadł obok blondyna…
-nie oglądaj się dobrze ci radze wiewiór się na ciebie gapi tak samo jak reszta gryfonów
-Dzięki.. wież ze ciężko mi się przyzwyczaić….
-Taa… w to nie wątpię teraz będę musiał cie niańczyć bys nie palną jakiegoś głupstwa…
-Dzięki Malfoy ale dam sobie rade..
-W to nie wątpię Harry… Ale jako twój najlepszy przyjaciel nie mam zamiaru dopuścić by zbliżył się do ciebie ktoś nie powołany… No i w dodatku (tu zniżył głos do szeptu) profesor Ridlle nakazał mi cię pilnować nie mam zamiaru łamać tego nakazu bo wiem, że jeśli go złamie profesor na pewno traci mnie jakimś zaklęciem i powie ze to był wypadek a ja nie zamierzam mieć jakichkolwiek uszkodzeń fizycznych czy psychicznych…
-Malfoy’owie się nigdy nie zmieniają…
Zaśmiał się zielonooki i zerknął na stół nauczycielski…
-Eeee czemu Snape siedzi po prawej stronie McGonagall?
-Profesor Snape jest tu wice dyrektorem a dyrektorką jest McGonagall
-Nie m ów mi tylko ze Snape dalej uczy eliksirów..
-Owszem uczy ich ale o to się nie martw Snape jest po naszej stronie jest wychowawcą Sliterinu.
-Powiedz mi czy on dręczy mnie dalej?
-Nie Harry tutaj nie dręczy ciebie..Raczej tych gryfonów najbardziej lubi dręczyć wiewióra i tę jego panienkę Granger a jeszcze po tym co próbowali wywinąć kiedy byłeś w śpiączce. On im życia nie da.
-Co zrobili? Czemu ja nic o tym nie wiem??
-Miałem ci powiedzieć. Zapomniałem. przepraszam…
-Oj nie przepraszaj tylko mów.
-Kiedy byłeś w śpiączce zakradli się do skrzydła szpitalnego i próbowali napoić cię trucizną…
-Że co!!!!
-nie drzyj się wszyscy patrzą…
-Ups… mów co dalej
-Nie udało im się to gdyż kiedy mieli ci już podać truciznę to z łazienki wyszedł profesor Ridlle udało im się zwiać ale zostawili truciznę wszyscy wiedzą ze to oni ale nikt ich nie widział wiec nie ma dowodów na to i nie ma podstaw by ich wyrzucić.
-O kurwa…
-Dobrze powiedziane… a teraz jedzmy bo zaraz zaczynają się lekcje
-nie mam nawet książek…
-O to się nie martw ja mam wszystko czego ci potrzeba zmniejszone w torbie którą mam na ramieniu. A teraz jedz bo mnie zabija za to ze nie jesz
-ok. ok.
15 minut później Harry razem z Draco opuszczali wielką sale odprowadzani spojrzeniami innych uczniów…
-co mamy teraz?
-Teraz mamy transmutacje potem 2 godziny eliksirów potem 2 godziny zielarstwa i 2 godziny OPCM…
-No to nieźle nie jestem dobry z eliksirów w moim świecie zrezygnowałem z szóstego roku i zacząłem szlifować się w czarnej magii a także w obronie przed nią a wszystko po to by pokonać tego gada…
-Nie martw się pomogę ci poza tym będziesz miał książkę na stole ale nie byle jaką książkę
Czarnowłosy chłopak stanął jak wryty. Do głowy przychodziło mu jedyne rozwiązanie
-Czyżby to była księga należąca do księcia pół krwi?
-Widzę ze już jej używałeś…
-Tak. Przez przypadek wpadła mi w ręce na lekcji profesora Slughorna
-Rozumiem…
Draco zaczął grzebać w swojej torbie po czym wyciągnął z niej małą torbę machnięciem różdżki powiększył ją i wręczył ją Harremu
-Dzięki
-Nie ma za co a teraz chodźmy ale ty wież ze pojutrze wracamy do domu?
-Ooo to dobrze.
-twoi rodzice będą w szkole do końca roku i razem z profesorem Ridllem wyjedziecie.
-a powież mi jak to się stało ze ja z nim..no wież…
-Harry zostaliście połączeni zanim się narodziłeś…
-Co? Ale jak???
-Nikt tego nie wie ale bo to starożytna magia was połączyła po prostu pewnego razu kiedy Tom był u twoich rodziców razem ze swoją rodziną znikąd pojawiła się jakaś postać wymówiła jakieś zaklęcie i powiedziała ze jesteście sobie przeznaczeni i jak się okazało czar który został użyty należał właśnie do dziedziny starożytnej magii i tego zaklęcia nie da się odwrócić..
-O cholera a wiec jestem na niego skazany?
-Harry on nie jest i nigdy nie będzie tym Volde coś tam rozumiesz? On cię kocha chociaż tego nie pokazuje przecież on jako pierwszy pobiegł ci na ratunek to on przyniósł cię do skrzydła będąc ciężko rannym.
-postaram się ale wież ze jednak nie jest łatwo zapomnieć o swoich dawanych nawykach i uczuciach…
Tak.. wiem to pojedź z nim na wakacje zobacz jak będzie wam się układało spróbuj zmienić się i poznać go a kto wie może się w nim ponownie zakochasz …
-No dobrze pojadę ale tez chce spędzić trochę czasu z rodziną…
-To porozmawiasz z nim o tym
-Draco?
-Tak?
-Czy mi się wydaje czy on także dał ci za zadanie nakłonienie mnie na ten wyjazd
-Eee… no..
-Wiedziałem… Ale dobra pojadę jestem ciekaw jak się potoczy to wszystko.
Doszli do klasy pochłonięci rozmową równo z dzwonkiem weszli do klasy i usiedli w ostatniej ławce lekcja z profesor Victorią Frances okazały się luźne gdyż niedługo koniec szkoły.. nauczycielka przywitała Harrego uśmiechnięta
Zaskoczyło go to co powiedziała a mianowicie pochwaliła jego umiejętności widać bardzo cieszyła się z szybkiego powrotu Harrego do zdrowia oczywiście pod koniec lekcji zadała im wakacyjne zadanie.
Na przerwie gdy Draco wraz z nim szli korytarzem na ich drodze stanął wiewiór
-Kogo my tu mamy….
-Spadaj wiewiórko nie mamy czasu ani ochoty patrzeć na twoją mordę
-Zamknij się fretka… nie do ciebie mam sprawę…
-Czego chcesz?
Harry był zdenerwowany Ron patrzył na niego z taką nienawiścią, że jak by mógł to by teraz go udusił własnymi rękoma. Wzdrygną się w myślach na samą myśl co mogło by się stać.
-Zapłacisz mi za to… Gdyby nie ty wszyscy byli byśmy bezpieczni obyś zdechł szybko śmieciu…. uważaj na siebie.. W tej szkole JA żądzę i lepiej byś uważał gdzie stąpasz i z kim idziesz…. bo może spotkać cię coś złego..
-Grozisz mi?!?
-Nie ja tylko ostrzegam Potter.
Wesley uśmiechnął się wrednie w jego twarzy było coś przerażającego po tych słowach odwrócił się i odszedł.
-Co to było.
Harry stał zszokowany tak samo jak Draco…
-Nie wiem ale wydaje mi się, że coś Dużego się szykuje w następnym roku.
Draco otrząsnął się i pociągnął czarnego do lochów na lekcje eliksirów
Mimo iż zbliżał się koniec roku Snape zachowywał się tak jak zawsze
Tępił gryfonów.
-Panie Wesley co to ma być!!! Jest pan niekompetentny nie umie pan nawet pokroić w kostkę języka salamandry czy pan w ogóle nie myśli? Chce pan wysadzić laboratorium razem z panem w powietrze !?! Jesteś głupszy i bardziej niezdarny od Longbotoma od przyszłego roku nie chce pana widzieć na moich zajęciach..
-Ale…
-Co ale… Wesley… Ty nie nadajesz się nawet na woźnego a co dopiero na Aurora!!! Tak więc proszę mi tu od następnego roku nie wracać chyba, że chce pan bym zamienił pana życie w piekło…
Hermiona także dostała niezły wycisk od nietoperza z jednej strony było Haremu trochę ich szkoda a z drugiej wiedział ze oni już nie są jego przyjaciółmi. Harry dzięki księciu pół krwi zrobił idealny wywar żywej śmierci Snape podszedł do jego stolika Harry spodziewał się iż zacznie go wyzywać od nieudaczników tak jak zawsze robił to kiedyś ale tym razem się zdziwił
-Bardzo dobrze Panie Potter oby tak dalej
Zaskoczony Harry nie wiedział co zrobić gdyby nie szturchnięcie Malfoya zepsuł by eliksir Draco także został pochwalony przez resztę lekcji pracowali w ciszy gdy skończyli Draco zebrał swój i Harrego flakon zaczarował fiolki by się nie stłukły przypadkiem i zaniósł ich pracę na stolik nauczyciela skończyli pierwsi więc siedli razem i po cichu rozmawiali
-Zostaniemy po lekcji.
-Po co? Zdziwił się Harry.
-Musimy powiedzieć profesorowi o groźbie wiewióra.
-No dobra..
Westchnął i już do końca lekcji siedzieli cicho. Gdy zadzwonił dzwonek oni we dwóch ociągali się z pakowaniem rzeczy.
Gdy ostatni uczeń wyszedł z klasy Draco pośpiesznie zamknął drzwi.
-co się stało Draco , Harry?
-Severusie mamy problem.
Odezwał się Draco. Harry zaś zaskoczony ta wymianą zdań nic nie mówił
-Co się dzieje?
-Dziś idąc na eliksiry wiewiór nas zatrzymał i dał do zrozumienia ze coś może się stać strasznego.
-Otwórz umysł.
Draco kiwną głową i zamknął oczy nauczyciel skupił się na nim po czym chwile później wrócił do swojego biurka.
-Uważajcie. A szczególnie ty Harry od teraz nie chodź nigdzie Samotnie. Dobrze?
Zielonooki kiwnął głową dając do zrozumienia ze rozumie ten rozkaz.
A profesor kontynuował.
-Będę miał Wesleya na oku i te Grenger też ale ostrożności nigdy nie za wiele a teraz idźcie na lekcje ja porozmawiam z innymi nauczycielami.
Po tych słowach chłopcy wyszli z klasy i ruszyli ku klasie profesor Sprout .
Na lekcji uczyli się w jakich miesiącach porach dnia czy nocy można zrywać przydatne do eliksirów składniki przez całą lekcje wiewiór i Granger obrzucali Harrego wściekłymi spojrzeniami i chodź Harry bardzo się starał nie zwracać na nich uwagi to mu się nie udawało. Było mu żal ale próbował się przyzwyczaić oni nie byli już jego przyjaciółmi. Nie w tym świecie.
Poczuł szturchnięcie odwrócił głowę okazało się że Draco go uważnie obserwuje.
-No co ?
- A nic tylko zastanawiam się o czym myślisz?
-To tylko przeszłość Draco wciąż nie mogę sie przyzwyczaić..
-Rozumiem.
-Panie Malfoy proszę mi powiedzieć do czego używamy Krwawe ziele zebrane podczas pełni księżyca. Widać było iż Draco nie wiedział Harry by pomóc przyjacielowi napisał szybko na karteczce odpowiedź i podsunął mu ją tak by on ją zauważył ale też tak by profesorka nie widziała.
-Krwawego ziela używamy w eliksirze tojadowym jeśli zbieramy go podczas pełni ale w innych dniach służy do eliksiru uzupełniającego krew.
Bardzo dobrze panie Mafoy proszę siadać.
-Skąd wiedziałeś?
Szepnął do Harrego..
-Wież przebywałem w kręgach panny ja wiem wszystko najlepiej... to ona wkuwała nam to do głowy.. czasem ta wiedza jest przydatna no nie...
-Tak masz racje.
Draco uśmiechnął się do niego ale to nie był sztuczny uśmiech był prawdziwy ale pojawił się i znikł tak szybko jak to możliwe cóż to dla tego iż byli w klasie pełnej uczniów
Po lekcji zielarstwa udali się pod klasę OPCM świadomość iż spodka teraz swego chłopaka (bo do narzeczeństwa nie mógł jeszcze przywyknąć podczas pobytu w skrzydle szpitalnym uzgodnili iż by narazie cofnąć się do bycia parą by się lepiej poznać a dopiero potem o tym pomyśleć. Jeśli miedzy nimi wyjdzie) sprawiała że jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Taak bał się tego co może nastąpić. Bał się tego jak Tom zareaguje na jego widok, jak będzie na niego patrzył, jak będzie go traktował i w ogóle. Draco widząc jego konsternację zaśmiał się i pociągnął go do klasy. Na prośbę Harrego usiedli jak najdalej by mieć dobry widok na całą klasę a uczniowie nawet jeśli zauważyli to, to i tak tego nie skomentowali. Do klasy wkroczył Tom Marvolo Riddle uśmiechnięty widząc gdzie usiadł Harry przez jego twarz przebiegł cień smutku ale znikł tak szybko jak się pojawił.
Zaczęła się lekcja.
Tom uśmiechnął się do siebie:
-A teraz stańcie w w szeregu i odliczcie do 2
Jak kazał tak też zrobili następnie stanęli na wprost jedynek.
jak się okazało Dla Harrego zabrakło pary wiec musiał walczyć z Tomem .
nikogo to nie zdziwiło jak powiedział mu wcześniej Draco. Tom robi tak na każdej lekcji. ponieważ Harry rozkładał każdego na łopatki w 2 sekundy i nikt w klasie nie mógł go pokonać. Miał najlepsze oceny z OPCM wiec Tom postanowił, że będzie na każdej lekcji walczył z nim by reszta klasy mogła ćwiczyć zaklęcia a nie zbierać sie z podłogi.
-Dziś będziemy się uczyć jak wezwać cielesnego patronusa a także zaklęcia, które obroni was przed zaklęciami, które potrafią pokroić was na kawałeczki.
-Ktoś wie jak brzmi formułka przyzywająca patronusa?
-Ręka Hermiony Dracona i Harrego poszybowała w górę.
-No dobrze Harry odpowiedz nam na pytanie.
-Expecto Patronum..
-Tak a powiedz nam wszystko co wież o Patronusach
-Aby go przywołać potrzebujemy wspomnienia ale nie byle jakiego to wspomnienie musi być najwspanialsze musi pokazywać coś co tak bardzo kochamy i sprawia nam wiele radości.
-Bardzo dobrze panie Potter 30 ptk dla Slitterinu. Czy jest ktoś w klasie kto potrafi przywołac patronusa? Jeśli jest taka osoba i jeśli nam go zademonstruje zyska 50 ptk dla swojego domu.
Ręka Harrego znowu podniosła się ku górze tak jak i Draco wszystkie spojrzenia ponownie skierowały się na nich..
-Harry wyjdź na środek i zademonstruj nam swego patronusa.
Chłopak niepewnie kiwną głową i wyszedł na środek klasy Machnął różdżką wspominając dzień w skrzydle szpitalnym to tego dnia po raz pierwszy poznał swoich rodziców i oni przyjęli go z otwartymi ramionami.
-Expecto patronum...
Z jego różdżki wystrzeliły 2 promienie które uformowały się w pięknego dumnego jelenia i w wielkiego węża królewską kobrę. Zdziwił się na ten widok spojrzał na nauczyciela ze zdziwieniem twarz Toma wyrażała to samo lecz po chwili zastąpiła ją maska zadowolenia.
-Bardzo dobrze Harry 50 ptk dla Slitterinu masz wolne do końca lekcji tak samo jak pan Malfoy. Proszę wróć cię na następną lekcje. chłopaki wyszli z klasy słysząc jak Tom nakazuje innym ćwiczyć. Harry nie wiedział co myśleć na temat swoich 2 patronusów martwiło go to a za razem ciekawiło.
-Stawiam galeona w zamian za twe myśli Harry.
-Zastanawiam się skąd wziął sie u mnie 2 patronus...
-Myślę iż to przez zaklęcie które obejmuje cb i Toma. Odkąd pamiętam Tom miał węża i jelenia takiego jak ty może dla tego iż jesteście połączeni... Nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić.
Draco uśmiechnął sie smutno. po czym pociągnął Harrego tylko w sobie znanym kierunku. jak się okazało zaprowadził go do jego rodziców, Syriusza i Lupina i przez resztę lekcji siedzieli i się śmiali gdyż Syriusz i jego ojciec opowiadali im różne anegdoty z ich dzieciństwa. Na przerwie doszedł do nich jego chłopak mówiąc żeby nie przychodzili na następną lekcje bo nauka patronusa marnie idzie całej klasie po tym oświadczeniu wyszedł gdyż zadzwonił dzwonek kończący przerwę. Chwile później obaj z Draco wpadli na pomysł że chcą polatać wyciągnęli wiec Syriusza Jamesa i Remusa by z nimi polatali Remus niechętnie odmówił ale obiecał, że będzie sędziował. Jego mama także zgodziła się żeby być tam z nimi ale tylko na trybunach.
Przez resztę dnia szaleli na boisku śmiejąc się żartując i grając jak się okazało Harry był troszeczkę lepszy od swego ojca ale to dla tego iż jest mniejszy, lżejszy za sprawą Dursleyów. Po tym małym meczyku wrócili do zamku i do północy rozmawiali o różnych sprawach Harry zgodził się by miesiąc mieszkać z rodzicami a miesiąc z Tomem. "może to nie będzie takie złe" pomyślał.
Po północy zostali odprowadzeni do dormitorium przez Syriusza i Lupina.

szybko wzięli kąpiel i poszli spać.

3 komentarze:

  1. Witam,
    Harry tutaj ma dwa patronusy i z Draco bardzo dobrze się dogaduje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    podoba mi się coraz bardziej, jak się okazuje w tym swiecie Harry ma dwa patronusy a z Draco bardzo dobrze się dogaduje....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    cudownie, jak widać bardzo dobrze dogaduje się z Draco, więc może i Tomowi da szansę, no proszę, proszę ma tutaj dwa patronusy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń