wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 5

Koniec roku
Te 2 dni zleciały Harremu bardzo szybko a pomyśleć że 3 dni temu leżał jeszcze w skrzydle szpitalnym. Właśnie razem z Draco pakowali swoje rzeczy do kufra przekomarzając się. Zielonooki zaprosił blondyna do siebie na co Draco chętnie przystał.
-Co będziemy robili w wakacje, masz jakieś pomysły?
-Mam plan.
-Ok tylko mam nadzieje że nie dostaniemy szlabanu za to.
-Nie martw się będzie dobrze.
Draco zaczął przedstawiać mu swój wakacyjny plan gdy do drzwi ktoś zapukał. Obaj chłopcy zgodzili się że obgadają to potem sami zaś wpuścili przybysza do pokoju. Osobą stojącą za drzwiami okazała się mama Harrego.
-Spakowaliście się już?
-Właściwie to ja tak. Odpowiedział Harry i uśmiechnął się wesoło do mamy.
Draconowi zajęło to więcej czasu gdyż miał o wiele więcej ubrań od Harrego.
A gdy już skończyli mama Harrego machnęła różdżką i ich kufry uniosły się w powietrzu następnie wyszli z dormitorium i razem skierowali się do gabinetu dyrektora.
Tymczasem w Gabinecie Dyrektorki
-Ale jak ja sobie poradzę! Nie znam go nawet on jest innym Harrym niż ten, którego znałem. Niż wszyscy znaliśmy.
-Tak to prawda Tom, ale to wciąż mój syn, może zmienił się odrobinę jeśli chodzi o charakter, wierze że w środku jest wciąż tym samym wrażliwym chłopcem co kiedyś.
-Ale James..
-Nie przerywaj. Spróbuj go poznać a nie pasujesz na starcie. Pomyśl sobie co on przeżył tam w tamtym wymiarze może nie będzie łatwo zdobyć jego zaufanie ale warto się starać kto wie może i tym razem będziecie razem.
-James ma racje Tom. Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz.
-Tak wiem Syriuszu. Ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.
-Może na początek zacznij z nim rozmawiać i znajdźcie wspólne zainteresowania potem pójdzie gładko..
-No dobrze postaram się Ale nie obiecuje że się uda.
W tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się a w nich stanęła Lili wraz Draco i Harrym.
-Co się uda?
-Nic Draco po prostu omawialiśmy plany na wypadek jakiejś potyczki z ludźmi Trzmiela.
-Rozumiem wuju. (Syriusz)
-To jak ruszamy?
Wszyscy wesoło przytaknęli więc McGonagall dała im świstoklik.
Każdy ochoczo złapał za stary wyblakły Kapelusz i zniknęli.
***


Pojawili się przed wielką mosiężną bramą Draco od razu skierował się w stronę swojego domu zaś reszta ruszyła w stronę pięknej willi
(tak wygląda willa)
Harremu ten widok zaparł dech w piersiach. Rozglądał się wokoło. Wszędzie były kwiaty różnej maści zaś do domu wiodła droga zrobiona z kostki. W środku było jeszcze piękniej
(To Hol)
wszyscy czujnie obserwowali chłopaka gdy ten z zachwytem rozglądał się po domu ciszę przerwała Lili.
-chodźmy do salonu napijemy się Kawy.
-Zapewne Harry też chciałby chwile z nami posiedzieć.
Chłopak pokiwał energicznie głową i skierował swe kroki za mamą.
(Salon)
Usiedli koło kominka Syriusz i Tom Po raczyli się winem zaś reszta wolała pić piwo kremowe. Przy okazji nawiązując rozmowę.
-Powiedz mi Harry masz zapewne jakieś miłe wspomnienia z tamtego wymiaru mógłbyś nam je opowiedzieć?
-Oczywiście nie było ich za wiele nigdy nie wiedziałem że istnieje coś takiego jak magia. Dursleyowie się już o to postarali. Udawało im się utrzymać mnie w niewiedzy dopóki nie przyszedł do mnie list z Hogwartu. Wernon spalił go od razu gdy zobaczył skąd owy list jest.
-Harry to miało być...
-Cicho Syriuszu nie przerywaj mi. Wyobraźcie sobie że przez następny tydzień byliśmy zasypywani listami oczywiście listy były o tej samej treści. Wernon w końcu zwariował i przenieśliśmy się na jakąś bezludną wyspę bo tam listy miały nie przychodzić, się przerazili gdy zamiast listów o północy w dniu moich urodzin przyszedł do mieszkania Hagrid wyważył drzwi a gdy Wernon wyskoczył do niego ze strzelbą ten z łatwością wygiął ją co jeszcze bardziej wystraszyło jego i Petunie. Przyniósł mi Tort i list. Tego wieczoru Hagrid dorobił Dudleyowi świński ogon za to że podjadał mój tort. A najlepsze było to że przyjechał na motorze Syriusza.
Harry zaczął się śmiać na wspomnienie tamtego wieczoru.
-Harry?
-Tak mamo?
-Powiedz mi jak traktowali cię Dursleyowie w tamtym wymiarze...
chłopak skrzywił się na to pytanie spojrzał na swą matkę a potem na pozostałych widząc powagę w ich oczach.
-czy ja wiem traktowali mnie normalnie przynajmniej jak dla mnie w jakiś pokręcony sposób może dla tego iż traktowali mnie tak od dziecka.
-powiedz mi dawali ci prezenty? Miałeś własny pokój?
-Hmm prezenty? Jeśli liczyć rozciągnięte ubrania po Dudleyu bo one były tymi prezentami wuj zawsze mówił że powinienem się cieszyć że chociaż to dostaje. A jeśli chodzi o pokój? To do 12 roku życia miałem swój pokój w komórce pod schodami potem przenieśli mnie do najmniejszego pokoju w domu który służył kiedyś ciotce za składzik.
Oczywiście nie omieszkali mi powiedzieć że to mój ostatni prezent jaki kiedykolwiek od nich dostałem.
-Boże... Syri podaj mi lepiej szkocką zamiast kremowego
-Mi też.
Harry spojrzał na nich widząc ich przerażenie szybko przeklął w myślach swoją głupotę. przecież miał im tego nie mówić...
-Nie martwcie się przecież żyje było minęło Dursleyów już nie ma.
-Po prostu przez myśl mi skarbie nie przechodzi jak można tak traktować dziecko a co więcej rodzinę przecież to Chore i tyle.
-Nic nie poradzisz na to mamo było minęło trzeba o tym zapomnieć. A wiecie że w pierwszej klasie zostałem szukającym Gryfindoru?
Musiał zmienić temat nie chciał przecież by się o niego martwili.
-Mój syn brawo. Nie dziwie się że jesteś lepszy ode mnie...
-Taa byłem najlepszym ścigającym i najmłodszym jakiego miał Hogwart.
-Cieszy nas to.. bardzo.
Harrego zaczęło nurtować pewne pytanie skoro zaczął już opowiadać o anegdotach z jego życia to może i ten temat poruszy...Raz kozie śmierć.
-Tom? A potrafisz rozmawiać w języku węży?
Widać jak mężczyznę zdziwiło to pytanie ale ale przytaknął chłopakowi.
-Hmmm a znalazłeś kiedykolwiek Komnatę tajemnic?
-Przyznam ci się Harry że próbowałem ją odszukać ale moje poszukiwania spełzły na niczym i jej nie znalazłem a co?
Harry uśmiechnął się do swoich myśli... A jednak.
-Musze się wam do czegoś przyznać. Chcieliście wiedzieć co kiedyś przeszedłem? To wiedzcie że w 2 klasie Lucjusz Malfoy dał Ginny Wesley dziennik Toma Riddla przez co ona mało nie zginęła właśnie w komnacie tajemnic tam mając tylko 12 lat zabiłem Bazyliszka mieczem Godryka Gryffindora innymi słowy wiem gdzie jest komnata tajemnic a w niej obszerna biblioteka Salazara Slitterina. Razem z wielkim ponad dwustuletnim Bazyliszkiem.
Tym oświadczeniem sprawił że wszystkim opadły szczęki.
-Ale jak to możliwe.
-byłeś taki młody.
-Bazyliszek to najrzadszy składnik eliksirów.
-CISZA! Przestańcie się przekrzykiwać. Wiem że dałem wam NEWSA ale naprawdę uspokójcie się. W księgach Slitterina możemy znaleźć jak pokonać Dumblerora i chyba coś czytałem na temat antidotum dla wilkołaków.
-W takim razie będziemy musieli się tam jak najszybciej udać.
-We wrześniu będziemy mieli wolną rękę... Niestety na czas wakacji Hogwart jest zamknięty i tylko rada nadzorcza ustala kto tam morze przebywać a kto nie niestety tu nam nie pomorze nawet sama McGonagall stwierdził Syriusz smutno.
-Tak to prawda. Pozostaje nam tylko czekać.
-Tak to prawda.
Siedzieli tak do wieczora Niestety Harry po 22:30 został wygoniony do łóżka. Skrzat który go odprowadzał nazywał się Lukierek z tego co powiedziała mu mama skrzat należał do niego. Sam go tak nazwał gdy był mały i od tamtej pory Skrzat uważa go za swojego pana. Razem z nim się wychował.
Szli schodami na piętro potem na szczycie schodów był długi korytarz w lewo i w prawo. Na wprost znajdowały się schody w takim samym ułożeniu jak te poprzednie między nimi były drzwi jak mu wytłumaczył skrzat były to drzwi do sali balowej korytarz ciągnął się na boki gdzie znajdowały się pokoje gościnne. Skrzat skierował się na drugie piętro Harry niewiele myśląc poszedł za nim na drugim piętrze znajdował się także korytarz usytuowany w tym samym miejscu jak ten na dole. Po lewej stronie jak i po prawej znajdowały się drzwi. Na wprost schodów była sypialnia Rodziców zaś po prawej stronie znajdował się jego pokój
zanim zaś szereg innych pokoi z drugiej strony było tak samo pełno drzwi postanowił iż jutro sobie pozwiedza Dom..
Skierował swe kroki do pokoju który miał być jego.
Na ścianach było pełno plakatów Drużyn Quidditcha na środku stało wielkie łoże. Wszystko było w barwach zieleni i czerni co bardzo ładnie się komponowało ściany zielone meble czarne a podłoga wyłożona grubym i Miękkim Dywanem w kolorze ciemnej zieleni. Jedynie sufit był zaczarowany. Jako iż była noc pokazywał bezchmurne niebo gwiazdy i drogę mleczną. W kącie stało a la drzewko na którym spokojnie siedziała sobie Hedwiga z jednej strony było okno a z drugiej stało biurko a przed nim krzesło. niedaleko znajdywały się drzwi do garderoby po drugiej stronie pokoju znajdowała się komoda i obok drzwi do łazienki. Wszystko było czarnego drewna i było bogato zdobione. Spoglądając na meble miało się wrażenie jakby bluszcz z kwiatami Lilii oplatał wszystkie meble. Wyglądało to bardzo pięknie oczywiście kolor tych zdobień był czarny. W dotyku mimo wszystko było to drewno.
Harry stał jak wryty oglądając swój pokój bardzo mu się on spodobał. Zawsze chciał mieć swój pokój. Chodził po nim i dotykał wszystkiego jakby chciał sprawdzić czy naprawdę to wszystko istnieje zajrzał do garderoby i aż zachłysnął się. Było tam pełno ubrań trzy rzędy jeden rząd od lewej to rząd ubrań mugolskich, drugi rząd po środku był obustronny więc od strony prawej było pełno ubrań codziennych czarodziejskich po drugiej stronie były to szaty czarodziejów a ostatni rząd od prawej to ubrania wyjściowe garnitury itp. na zaś na wprost przy ścianie było pełno butów
od lewej zwykłe mugolskie od adidasów po klapki. Obok były tez zwykłe czarodziejskie buty zaś od prawej były buty wyjściowe w różnych kolorach pasujące do każdego koloru jego garnituru czy szaty wyjściowej.
Po prawej stronie Drzwi były kąpielówki i inne rzeczy na wiosnę i lato zaś po lewej było pełno kurtek szalików i innych rzeczy na zimę i jesień. Gdy szok minął chłopak wyszedł z garderoby i udał się do łazienki chwytając za po drodze z komody byle jakie bokserki.
Tam też doznał szoku gdyż łazienka była duża wchodząc do niej miało się wrażenie jakby była ona usytuowana do połowy w wodzie górna część pokazywała niedaleko plaże palmy i przepiękny krajobraz tylko teraz była noc więc nie było tego tak widać ale sufit był usłany gwiazdami czasem nawet widać było spadające gwiazdy część dolna ściany pokazywała wszystko co się działo w wodzie wszędzie w około było pełno koralowców i pływały ryby podłoga wyglądała jak piasek trochę koralowców, rozgwiazd i pływających ryb. Było pięknie na wprost wejścia stał prysznic obok w rogu stała wielka wanna narożna zdolna pomieścić cztery osoby miała chyba wszystkie bajery obok niej była szafka z wmontowanym zlewem i lustro które wisiało na ścianie na rogu były półki na kosmetyki zaś przy wejściu stała toaleta. Wszystko było w kolorach morskiej zieleni by komponowało się z otoczeniem.
Harry niewiele myśląc zdecydował się na szybki prysznic po kąpieli stanął przed lustrem zaczął oglądać swoje ciało zdziwiło go to że zobaczył na swoim barku tatuaż. Była na nim głowa lwa trzymająca w zębach węża gdy ten oplótł się wokół jego szyi wszystko otaczały lilie i bluszcz chłopak zdziwił się trochę ale postanowił jutro zapytać o to rodziców.
Nie widząc nic więcej nowego udał się do sypialni spać.
Długo nie mógł zasnąć bał się że gdy się obudzi to wszystko będzie jak dawniej że będzie znowu w Norze na Grimmauld place 12 albo gorzej u Dursleyów...
Ale nie udało mi się wytrwać długo bo gdy zegar stojący na stoliku nocnym wybił północ chłopak był już pogrążony w głębokim spokojnym śnie. Nie wiedział nawet że do jego pokoju wszedł mężczyzna a był nim Tom. Mężczyzna stanął koło łóżka chłopaka i patrzył jak śpi jego ręka leciutko pogłaskała chłopaka po włosach a następnie po twarzy. Chwile później pochylił się zostawiając na lekko rozchylonych ustach chłopaka lekki pocałunek szepcząc przy tym.
-Kocham cię Harry.
Po tych słowach wyszedł z pokoju cichutko zamykając drzwi za sobą.



Rozdział 4

-panie Malfoy co pan tu robi powinien być pan na śniadaniu…
-nie jestem głodny proszę pani. czekam tylko Aż Harry się obudzi.
-Jak się obudzi to dam panu znać a teraz proszę odejść
-Nie… zostaje tu i czekam na mojego przyjaciela czy się to pani podoba czy nie!!! zresztą profesor Riddle kazał mi go pilnować.
Ciche westchnienie wydało się z ust pielęgniarki widać dobrze wiedziała ze nic nie dadzą jej protesty.
-Ktoś tu próbuje spać jednak że wy oczywiście musicie się kłócić!!! Wyjdźcie poza skrzydło jak macie to zamiar Dalej kontynuować..
Jęknął Harry i zatkał uczy poduszką
-Wreszcie się obudziłeś co?
-Tak to przez ciebie i te twoje wrzaski!!! Nie masz nic innego do roboty?
-Nie. dostałem rozkaz mam cie zabrać na śniadanie..
-No dobra… już się zbieram Gdzie są moje ubrania Malfoy??
-Właśnie ci je przyniosłem Potter.. Masz…. A teraz ruszaj ten swój tyłek z łóżka
Bo nie mam zamiaru oberwać od profesora Ridlla…
Zielonooki niechętnie wstał z łóżka i skierował się do łazienki co prawda był słaby ale mógł już normalnie funkcjonować po wykonaniu porannych czynności ubrany wyszedł z łazienki założył na ramiona szatę szkolną podaną mu przez Dracona i udał się razem z nim na śniadanie.
Śniadanie już trwało kiedy wchodzili do wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły się na Harrego i Draco…
-To się chyba nigdy nie zmieni….
Młody Malfoy parsknął śmiechem i pociągnął go ku stołowi Sliterinu wszyscy uśmiechali się do złotego chłopca co dziwne nawet Pansy a także Crab i Goile
Uśmiechną się niepewnie do nich i usiadł obok blondyna…
-nie oglądaj się dobrze ci radze wiewiór się na ciebie gapi tak samo jak reszta gryfonów
-Dzięki.. wież ze ciężko mi się przyzwyczaić….
-Taa… w to nie wątpię teraz będę musiał cie niańczyć bys nie palną jakiegoś głupstwa…
-Dzięki Malfoy ale dam sobie rade..
-W to nie wątpię Harry… Ale jako twój najlepszy przyjaciel nie mam zamiaru dopuścić by zbliżył się do ciebie ktoś nie powołany… No i w dodatku (tu zniżył głos do szeptu) profesor Ridlle nakazał mi cię pilnować nie mam zamiaru łamać tego nakazu bo wiem, że jeśli go złamie profesor na pewno traci mnie jakimś zaklęciem i powie ze to był wypadek a ja nie zamierzam mieć jakichkolwiek uszkodzeń fizycznych czy psychicznych…
-Malfoy’owie się nigdy nie zmieniają…
Zaśmiał się zielonooki i zerknął na stół nauczycielski…
-Eeee czemu Snape siedzi po prawej stronie McGonagall?
-Profesor Snape jest tu wice dyrektorem a dyrektorką jest McGonagall
-Nie m ów mi tylko ze Snape dalej uczy eliksirów..
-Owszem uczy ich ale o to się nie martw Snape jest po naszej stronie jest wychowawcą Sliterinu.
-Powiedz mi czy on dręczy mnie dalej?
-Nie Harry tutaj nie dręczy ciebie..Raczej tych gryfonów najbardziej lubi dręczyć wiewióra i tę jego panienkę Granger a jeszcze po tym co próbowali wywinąć kiedy byłeś w śpiączce. On im życia nie da.
-Co zrobili? Czemu ja nic o tym nie wiem??
-Miałem ci powiedzieć. Zapomniałem. przepraszam…
-Oj nie przepraszaj tylko mów.
-Kiedy byłeś w śpiączce zakradli się do skrzydła szpitalnego i próbowali napoić cię trucizną…
-Że co!!!!
-nie drzyj się wszyscy patrzą…
-Ups… mów co dalej
-Nie udało im się to gdyż kiedy mieli ci już podać truciznę to z łazienki wyszedł profesor Ridlle udało im się zwiać ale zostawili truciznę wszyscy wiedzą ze to oni ale nikt ich nie widział wiec nie ma dowodów na to i nie ma podstaw by ich wyrzucić.
-O kurwa…
-Dobrze powiedziane… a teraz jedzmy bo zaraz zaczynają się lekcje
-nie mam nawet książek…
-O to się nie martw ja mam wszystko czego ci potrzeba zmniejszone w torbie którą mam na ramieniu. A teraz jedz bo mnie zabija za to ze nie jesz
-ok. ok.
15 minut później Harry razem z Draco opuszczali wielką sale odprowadzani spojrzeniami innych uczniów…
-co mamy teraz?
-Teraz mamy transmutacje potem 2 godziny eliksirów potem 2 godziny zielarstwa i 2 godziny OPCM…
-No to nieźle nie jestem dobry z eliksirów w moim świecie zrezygnowałem z szóstego roku i zacząłem szlifować się w czarnej magii a także w obronie przed nią a wszystko po to by pokonać tego gada…
-Nie martw się pomogę ci poza tym będziesz miał książkę na stole ale nie byle jaką książkę
Czarnowłosy chłopak stanął jak wryty. Do głowy przychodziło mu jedyne rozwiązanie
-Czyżby to była księga należąca do księcia pół krwi?
-Widzę ze już jej używałeś…
-Tak. Przez przypadek wpadła mi w ręce na lekcji profesora Slughorna
-Rozumiem…
Draco zaczął grzebać w swojej torbie po czym wyciągnął z niej małą torbę machnięciem różdżki powiększył ją i wręczył ją Harremu
-Dzięki
-Nie ma za co a teraz chodźmy ale ty wież ze pojutrze wracamy do domu?
-Ooo to dobrze.
-twoi rodzice będą w szkole do końca roku i razem z profesorem Ridllem wyjedziecie.
-a powież mi jak to się stało ze ja z nim..no wież…
-Harry zostaliście połączeni zanim się narodziłeś…
-Co? Ale jak???
-Nikt tego nie wie ale bo to starożytna magia was połączyła po prostu pewnego razu kiedy Tom był u twoich rodziców razem ze swoją rodziną znikąd pojawiła się jakaś postać wymówiła jakieś zaklęcie i powiedziała ze jesteście sobie przeznaczeni i jak się okazało czar który został użyty należał właśnie do dziedziny starożytnej magii i tego zaklęcia nie da się odwrócić..
-O cholera a wiec jestem na niego skazany?
-Harry on nie jest i nigdy nie będzie tym Volde coś tam rozumiesz? On cię kocha chociaż tego nie pokazuje przecież on jako pierwszy pobiegł ci na ratunek to on przyniósł cię do skrzydła będąc ciężko rannym.
-postaram się ale wież ze jednak nie jest łatwo zapomnieć o swoich dawanych nawykach i uczuciach…
Tak.. wiem to pojedź z nim na wakacje zobacz jak będzie wam się układało spróbuj zmienić się i poznać go a kto wie może się w nim ponownie zakochasz …
-No dobrze pojadę ale tez chce spędzić trochę czasu z rodziną…
-To porozmawiasz z nim o tym
-Draco?
-Tak?
-Czy mi się wydaje czy on także dał ci za zadanie nakłonienie mnie na ten wyjazd
-Eee… no..
-Wiedziałem… Ale dobra pojadę jestem ciekaw jak się potoczy to wszystko.
Doszli do klasy pochłonięci rozmową równo z dzwonkiem weszli do klasy i usiedli w ostatniej ławce lekcja z profesor Victorią Frances okazały się luźne gdyż niedługo koniec szkoły.. nauczycielka przywitała Harrego uśmiechnięta
Zaskoczyło go to co powiedziała a mianowicie pochwaliła jego umiejętności widać bardzo cieszyła się z szybkiego powrotu Harrego do zdrowia oczywiście pod koniec lekcji zadała im wakacyjne zadanie.
Na przerwie gdy Draco wraz z nim szli korytarzem na ich drodze stanął wiewiór
-Kogo my tu mamy….
-Spadaj wiewiórko nie mamy czasu ani ochoty patrzeć na twoją mordę
-Zamknij się fretka… nie do ciebie mam sprawę…
-Czego chcesz?
Harry był zdenerwowany Ron patrzył na niego z taką nienawiścią, że jak by mógł to by teraz go udusił własnymi rękoma. Wzdrygną się w myślach na samą myśl co mogło by się stać.
-Zapłacisz mi za to… Gdyby nie ty wszyscy byli byśmy bezpieczni obyś zdechł szybko śmieciu…. uważaj na siebie.. W tej szkole JA żądzę i lepiej byś uważał gdzie stąpasz i z kim idziesz…. bo może spotkać cię coś złego..
-Grozisz mi?!?
-Nie ja tylko ostrzegam Potter.
Wesley uśmiechnął się wrednie w jego twarzy było coś przerażającego po tych słowach odwrócił się i odszedł.
-Co to było.
Harry stał zszokowany tak samo jak Draco…
-Nie wiem ale wydaje mi się, że coś Dużego się szykuje w następnym roku.
Draco otrząsnął się i pociągnął czarnego do lochów na lekcje eliksirów
Mimo iż zbliżał się koniec roku Snape zachowywał się tak jak zawsze
Tępił gryfonów.
-Panie Wesley co to ma być!!! Jest pan niekompetentny nie umie pan nawet pokroić w kostkę języka salamandry czy pan w ogóle nie myśli? Chce pan wysadzić laboratorium razem z panem w powietrze !?! Jesteś głupszy i bardziej niezdarny od Longbotoma od przyszłego roku nie chce pana widzieć na moich zajęciach..
-Ale…
-Co ale… Wesley… Ty nie nadajesz się nawet na woźnego a co dopiero na Aurora!!! Tak więc proszę mi tu od następnego roku nie wracać chyba, że chce pan bym zamienił pana życie w piekło…
Hermiona także dostała niezły wycisk od nietoperza z jednej strony było Haremu trochę ich szkoda a z drugiej wiedział ze oni już nie są jego przyjaciółmi. Harry dzięki księciu pół krwi zrobił idealny wywar żywej śmierci Snape podszedł do jego stolika Harry spodziewał się iż zacznie go wyzywać od nieudaczników tak jak zawsze robił to kiedyś ale tym razem się zdziwił
-Bardzo dobrze Panie Potter oby tak dalej
Zaskoczony Harry nie wiedział co zrobić gdyby nie szturchnięcie Malfoya zepsuł by eliksir Draco także został pochwalony przez resztę lekcji pracowali w ciszy gdy skończyli Draco zebrał swój i Harrego flakon zaczarował fiolki by się nie stłukły przypadkiem i zaniósł ich pracę na stolik nauczyciela skończyli pierwsi więc siedli razem i po cichu rozmawiali
-Zostaniemy po lekcji.
-Po co? Zdziwił się Harry.
-Musimy powiedzieć profesorowi o groźbie wiewióra.
-No dobra..
Westchnął i już do końca lekcji siedzieli cicho. Gdy zadzwonił dzwonek oni we dwóch ociągali się z pakowaniem rzeczy.
Gdy ostatni uczeń wyszedł z klasy Draco pośpiesznie zamknął drzwi.
-co się stało Draco , Harry?
-Severusie mamy problem.
Odezwał się Draco. Harry zaś zaskoczony ta wymianą zdań nic nie mówił
-Co się dzieje?
-Dziś idąc na eliksiry wiewiór nas zatrzymał i dał do zrozumienia ze coś może się stać strasznego.
-Otwórz umysł.
Draco kiwną głową i zamknął oczy nauczyciel skupił się na nim po czym chwile później wrócił do swojego biurka.
-Uważajcie. A szczególnie ty Harry od teraz nie chodź nigdzie Samotnie. Dobrze?
Zielonooki kiwnął głową dając do zrozumienia ze rozumie ten rozkaz.
A profesor kontynuował.
-Będę miał Wesleya na oku i te Grenger też ale ostrożności nigdy nie za wiele a teraz idźcie na lekcje ja porozmawiam z innymi nauczycielami.
Po tych słowach chłopcy wyszli z klasy i ruszyli ku klasie profesor Sprout .
Na lekcji uczyli się w jakich miesiącach porach dnia czy nocy można zrywać przydatne do eliksirów składniki przez całą lekcje wiewiór i Granger obrzucali Harrego wściekłymi spojrzeniami i chodź Harry bardzo się starał nie zwracać na nich uwagi to mu się nie udawało. Było mu żal ale próbował się przyzwyczaić oni nie byli już jego przyjaciółmi. Nie w tym świecie.
Poczuł szturchnięcie odwrócił głowę okazało się że Draco go uważnie obserwuje.
-No co ?
- A nic tylko zastanawiam się o czym myślisz?
-To tylko przeszłość Draco wciąż nie mogę sie przyzwyczaić..
-Rozumiem.
-Panie Malfoy proszę mi powiedzieć do czego używamy Krwawe ziele zebrane podczas pełni księżyca. Widać było iż Draco nie wiedział Harry by pomóc przyjacielowi napisał szybko na karteczce odpowiedź i podsunął mu ją tak by on ją zauważył ale też tak by profesorka nie widziała.
-Krwawego ziela używamy w eliksirze tojadowym jeśli zbieramy go podczas pełni ale w innych dniach służy do eliksiru uzupełniającego krew.
Bardzo dobrze panie Mafoy proszę siadać.
-Skąd wiedziałeś?
Szepnął do Harrego..
-Wież przebywałem w kręgach panny ja wiem wszystko najlepiej... to ona wkuwała nam to do głowy.. czasem ta wiedza jest przydatna no nie...
-Tak masz racje.
Draco uśmiechnął się do niego ale to nie był sztuczny uśmiech był prawdziwy ale pojawił się i znikł tak szybko jak to możliwe cóż to dla tego iż byli w klasie pełnej uczniów
Po lekcji zielarstwa udali się pod klasę OPCM świadomość iż spodka teraz swego chłopaka (bo do narzeczeństwa nie mógł jeszcze przywyknąć podczas pobytu w skrzydle szpitalnym uzgodnili iż by narazie cofnąć się do bycia parą by się lepiej poznać a dopiero potem o tym pomyśleć. Jeśli miedzy nimi wyjdzie) sprawiała że jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Taak bał się tego co może nastąpić. Bał się tego jak Tom zareaguje na jego widok, jak będzie na niego patrzył, jak będzie go traktował i w ogóle. Draco widząc jego konsternację zaśmiał się i pociągnął go do klasy. Na prośbę Harrego usiedli jak najdalej by mieć dobry widok na całą klasę a uczniowie nawet jeśli zauważyli to, to i tak tego nie skomentowali. Do klasy wkroczył Tom Marvolo Riddle uśmiechnięty widząc gdzie usiadł Harry przez jego twarz przebiegł cień smutku ale znikł tak szybko jak się pojawił.
Zaczęła się lekcja.
Tom uśmiechnął się do siebie:
-A teraz stańcie w w szeregu i odliczcie do 2
Jak kazał tak też zrobili następnie stanęli na wprost jedynek.
jak się okazało Dla Harrego zabrakło pary wiec musiał walczyć z Tomem .
nikogo to nie zdziwiło jak powiedział mu wcześniej Draco. Tom robi tak na każdej lekcji. ponieważ Harry rozkładał każdego na łopatki w 2 sekundy i nikt w klasie nie mógł go pokonać. Miał najlepsze oceny z OPCM wiec Tom postanowił, że będzie na każdej lekcji walczył z nim by reszta klasy mogła ćwiczyć zaklęcia a nie zbierać sie z podłogi.
-Dziś będziemy się uczyć jak wezwać cielesnego patronusa a także zaklęcia, które obroni was przed zaklęciami, które potrafią pokroić was na kawałeczki.
-Ktoś wie jak brzmi formułka przyzywająca patronusa?
-Ręka Hermiony Dracona i Harrego poszybowała w górę.
-No dobrze Harry odpowiedz nam na pytanie.
-Expecto Patronum..
-Tak a powiedz nam wszystko co wież o Patronusach
-Aby go przywołać potrzebujemy wspomnienia ale nie byle jakiego to wspomnienie musi być najwspanialsze musi pokazywać coś co tak bardzo kochamy i sprawia nam wiele radości.
-Bardzo dobrze panie Potter 30 ptk dla Slitterinu. Czy jest ktoś w klasie kto potrafi przywołac patronusa? Jeśli jest taka osoba i jeśli nam go zademonstruje zyska 50 ptk dla swojego domu.
Ręka Harrego znowu podniosła się ku górze tak jak i Draco wszystkie spojrzenia ponownie skierowały się na nich..
-Harry wyjdź na środek i zademonstruj nam swego patronusa.
Chłopak niepewnie kiwną głową i wyszedł na środek klasy Machnął różdżką wspominając dzień w skrzydle szpitalnym to tego dnia po raz pierwszy poznał swoich rodziców i oni przyjęli go z otwartymi ramionami.
-Expecto patronum...
Z jego różdżki wystrzeliły 2 promienie które uformowały się w pięknego dumnego jelenia i w wielkiego węża królewską kobrę. Zdziwił się na ten widok spojrzał na nauczyciela ze zdziwieniem twarz Toma wyrażała to samo lecz po chwili zastąpiła ją maska zadowolenia.
-Bardzo dobrze Harry 50 ptk dla Slitterinu masz wolne do końca lekcji tak samo jak pan Malfoy. Proszę wróć cię na następną lekcje. chłopaki wyszli z klasy słysząc jak Tom nakazuje innym ćwiczyć. Harry nie wiedział co myśleć na temat swoich 2 patronusów martwiło go to a za razem ciekawiło.
-Stawiam galeona w zamian za twe myśli Harry.
-Zastanawiam się skąd wziął sie u mnie 2 patronus...
-Myślę iż to przez zaklęcie które obejmuje cb i Toma. Odkąd pamiętam Tom miał węża i jelenia takiego jak ty może dla tego iż jesteście połączeni... Nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić.
Draco uśmiechnął sie smutno. po czym pociągnął Harrego tylko w sobie znanym kierunku. jak się okazało zaprowadził go do jego rodziców, Syriusza i Lupina i przez resztę lekcji siedzieli i się śmiali gdyż Syriusz i jego ojciec opowiadali im różne anegdoty z ich dzieciństwa. Na przerwie doszedł do nich jego chłopak mówiąc żeby nie przychodzili na następną lekcje bo nauka patronusa marnie idzie całej klasie po tym oświadczeniu wyszedł gdyż zadzwonił dzwonek kończący przerwę. Chwile później obaj z Draco wpadli na pomysł że chcą polatać wyciągnęli wiec Syriusza Jamesa i Remusa by z nimi polatali Remus niechętnie odmówił ale obiecał, że będzie sędziował. Jego mama także zgodziła się żeby być tam z nimi ale tylko na trybunach.
Przez resztę dnia szaleli na boisku śmiejąc się żartując i grając jak się okazało Harry był troszeczkę lepszy od swego ojca ale to dla tego iż jest mniejszy, lżejszy za sprawą Dursleyów. Po tym małym meczyku wrócili do zamku i do północy rozmawiali o różnych sprawach Harry zgodził się by miesiąc mieszkać z rodzicami a miesiąc z Tomem. "może to nie będzie takie złe" pomyślał.
Po północy zostali odprowadzeni do dormitorium przez Syriusza i Lupina.

szybko wzięli kąpiel i poszli spać.

Rozdział 3

Był na granicy snu i jawy chciał zasnąć ale rzeczywistość dawała coraz bardziej znać o sobie chcąc nie chcąc otworzył oczy.
 Na szafce nocnej leżał mały prezencik a przy nim karteczka podniósł się do siadu i nałożył okulary wziął karteczkę do rąk i otworzył ostrożnie spodziewając się jakiś uroków ale nic się nie stało. Wzruszył ramionami i zaczął czytać.



Miałem dać ci to wcześniej ale nie miałem okazji...
Kocham cię i mam nadzieję ze dzięki temu eliksirowi inaczej spojrzysz na świat.
Tym razem bez okularów.

T.M.R


Bez namysłu otworzył prezent a w nim była mała buteleczka a w niej jak się można było domyśleć był lek dzięki któremu nie będzie musiał chodzić w okularach uśmiechnął się zawsze marzył o czymś takim i chodź jakaś jego część mówiła ze może być to trucizna to on w ogóle nie zawracał sobie tym głowy. „najwyżej umrę” pomyślał poczym odkorkował buteleczkę i wypił duszkiem. Momentalnie pociemniało mu w oczach i zaczęła boleć głowa zamkną oczy gdy ból przeszedł powoli otworzył oczy ale wszystko było rozmazane. Zaczął panikować przyłożył rękę do oczu i przypomniał sobie iż na nosie ma okulary. Niepewnie ściągnął je i zamrugał oczami a obrazy stały się ostre i takie dokładne teraz widział wszystko nawet zmarszczki pani pomfry były bardzo widoczne ta siedziała teraz koło swojego biura na krześle i czytała jakąś książkę Harry zadowolony cieszył się iż nawet z takiej odległości potrafi przeczytać tytuł książki. Uśmiechnął się i poprawił się na łóżku dziś się czuł znacznie lepiej ale ruszając się spowodował skrzypienie łóżka co przyciągnęło uwagę pielęgniarki.
-widzę, że się pan obudził panie Potter. Zaraz przyniosę panu lekarstwa.
Po tych slowach wstała i wyszła. Chwile później zielonooki został zmuszony by wypić całe mnóstwo różnych lekarstw ale w nich nie znalazł ani eliksiru słodkiego snu ani eliksiru pieprzowego. Gdy pielęgniarka odeszła wstał by skierować się do łazienki i oczywiście ten czas wybrał sobie Draco by wtargnąć do skrzydła szpitalnego. Widząc Harrego wstającego z łóżka uśmiechnął się. Ale to nie był ten wredny uśmieszek którym obdarzał Harrego tamten Draco ten był pełen współczucia a twarz zdradzała iż blondyn ostatnio mało spał.
Harremu udało się wstać o własnych siłach ale każdy krok powodował iż robiło mu się czarno w oczach. Blond włosy chłopak widząc co się dzieje podszedł i złapał go za ramie pomagając mu iść dalej.
-Harry jak się czujesz?
Chłopak już miał mu odpysknąć z przyzwyczajenia spojrzał na niego i ujrzał iż na twarzy szarookiego maluje się troska, strach i ból. Westchną.
-mogłoby być lepiej. Nie martw się wyjdę z tego Draco. Jak zawsze…
widać to uspokoiło Draco i spowodowało ze znowu uśmiechnął się do niego i doprowadziło do łazienki. Harry kiwnął mu głowa w podziękowaniu po czym wszedł do łazienki. Za nim zamknął drzwi powiedział
-zostawiam otwarte jeśli usłyszysz ze upadam albo ja cię zawołam to wejdź.
-niema sprawy.
Po wykonaniu czynności dotyczącej higieny i na szczęście odbywającej się bez pomocy Draco.
Harry wyszedł z łazienki było mu na prawdę ciężko zużył całą swoja energie otworzył drzwi i oparł się dysząc ciężko a przed nim rozgrywała się właśnie scena kiedy to Tom (Voldemort) rozmawiał o czymś zażarcie z Draco i żaden z nich nie zauważył wtargnięcia Harrego a przy łóżku gdzie spał harry stało pięć krzeseł z czego 3 były już zajęte. Przez Syriusza Blacka Lily i Jamesa Potterów ni z stąd ni z owąd po jego policzkach popłynęły łzy nic nie mówił tylko patrzył jak jego rodzice przekomarzają się z Syriuszem płakał ale także uśmiechał się przez łzy. Widząc swoją matkę uśmiechniętą i trzymająca za rękę jego ojca. Chciał ruszyć miejsca ale wiedział ze jeśli ruszy To wywinie orła. Wiec tylko patrzył na to wszystko co wydawało się być takie nierealne miał wrażenie ze to cudowny sen i ze jeśli się ruszy to przeminie. Stał tak do póki Draco nie zauważył go w drzwiach mijając Toma szybko podążył do niego.
Kruczowłosy widząc szarookiego uśmiechną się przepraszająco po czym szepcząc ze niema już siły zaczął zsuwać się i gdyby blondyn nie był na tyle blisko nie zdążył by złapać upadającego chłopaka. Przez mgłę słyszał blondyna wołającego pielęgniarkę i poczuł ze silne ramiona biorą go na ręce instynktownie wtulił się w nie. Nie miał siły by nawet otworzyć oczy słyszał i czuł wszystko ale nie mógł się odezwać chodź by bardzo się starał.
-Tom połóż go na łóżku.
Usłyszał głos pielęgniarki teraz już wiedział kto go niósł ale czemu czuł się w jego ramionach bezpiecznie do cholery!!!
-Harry wyczerpał siły ale mogę coś zaradzić na to jest świadomy ale nie Może się ruszać za chwile podam mu eliksir który wzmocni go i przywróci do pełnej świadomości.
Potem do jego uszu dotarł odgłos oznaczający iż pielegniarka odchodzi i wraca następnie poczuł jak ta sama ręka ta sama magia mieszająca się z jego własna podnosi go i rozchyla usta
Potem zimne szkło przyłożone go jego ust i ohydny eliksir wlany mu do buzi miał ochotę się skręcić i wypluć to świństwo ale poczuł jak magia tej samej osoby pomaga mu przełknąć to świństwo a potem ręka wygodnie kładzie go na łóżku i znika. Harry wiedział ze to ręka Toma ta magia jej nie da się zapomnieć poczuł niewyjaśniony smutek ze tom się odsunął ale chwile potem sam siebie zganił bo przecież on nie kocha Toma.
-kiedy zacznie działać?
Był to damski głos i tak piękny chłopak domyślił się ze musi należeć do jego mamy.
-już powinien zacząć działać. Odezwała się pielęgniarka i poszła do siebie.
Złoty chłopiec na próbę próbował poruszyć palcem mimo wysiłku nie dał rady ale za to cichy jęk wydobył się z jego ust. Po pięciu minutach mógł już poruszać Rękoma i nogami ale nadal oczu otworzyć i mówić nie mógł. Jęknął znowu i nagle wróciła ta sama ręka powodująca spokój. Po kolejnych 10 minutach mógł już ruszać ustami i szczęką aż w końcu udało mu się otworzyć oczy ujrzał wszystkich siedzących wokoło niego.
Mamę, Tatę, Syriusza no i Draco z Tomem ich oczy były skierowane na niego.
I znowu mimowolnie z oczu poleciały mu łzy co nie uszło uwadze Toma.
-kochanie nie płacz…
-to nie są łzy smutku. Wychrypiał i uśmiechną się do rodziców i Syriusza kontynuując:
-po prostu ciesze ze was widzę to dla mnie szok jak i marzenie które kiedyś miało się nigdy nie spełnić kocham was.
Po minach reszty można by rzec ze nie wiedza o co chodzi Harry kiwnął głową do Toma by im wyjaśnił i zamknął oczy ale nie spał. Nie mógł to przez eliksir pieprzowy który dała mu pielęgniarka zamknął oczy i słuchał gdy tom skończył otworzył oczy wiedział ze ujrzy niedowierzanie strach i złość bo przecież ich syna tutaj nie ma za to jest osoba której kompletnie nie znają… ale zobaczył zamiast strachu smutek ale także niedowierzania ale nie było krztyny nienawiści.
Jedno co mógł z siebie wydobyć to tylko przeprosiny…
Przepraszał miedzy innymi za to ze tak się stało przepraszał za wszystko nawet za to że żyje…
Nie patrzył na nich tylko w kołdrę nie chciał znowu się rozpłakać. Nagle znikąd pojawiły się ciepłe ręce spojrzał i okazało się ze to jego matka Lily pochyliła się do niego i go przytuliła…
-Harry mimo to ze jesteś z innego świata to i tak jesteś moim dzieckiem masz w sobie moje i Jamesa geny i nie przepraszaj bo to nie była twoja wina tylko tego złego czarodzieja teraz się przekonasz jak to jest mieć rodzinę ani ja ani twój ojciec czy też Syriusz ciebie nie zostawimy tak samo jak twój narzeczony który siedział obok twojego łóżka odkąd w nim cię położyli Draco nie spał prawie wcale pielęgniarka Nie chciała go wpuścić do skrzydła wiec czatował przed drzwiami. Może nie jesteś taki jak nasz syn ale jesteś do niego bardzo podobny nie tylko wyglądem ale tez i charakterem mimo iż nie pokazywał tego po sobie jak każdy ślizgon to cierpiał bardziej niż inni nieraz chcieliśmy go stąd zabrać ale on się upierał ze zostanie tu.

Teraz Harry spojrzał na nich i widział ze każdy się do niego przyjaźnie uśmiecha wiec sam zdobył się na przyjazny uśmiech i zaczął im o sobie opowiadać pierwszy raz otworzył się na ludzi. Nawet przed Ronem i Hermioną miał tajemnice a teraz po prostu się otworzył powiedział wszystko a oni go słuchali nie przerywali mu po prostu słuchali…..

Rozdział 2

Nowa rzeczywistość-Inny wymiar
Obudziło go szuranie krzeseł i chodzenie. niepewnie i powoli otworzył oczy i jego oczom ukazała się biała i sterylna sala . Po zapachu można było wyczuć iż jest to szkolne skrzydło szpitalne. Harry bardzo powoli podniósł się na łokciach by oprzeć się o poduszkę. Zaczął się rozglądać niepewnie jako że był bez okularów zaczął ich szukać sięgnął w lawą stronę ale przez przypadek zrzucił je i po Sali rozległ się dźwięk tłuczonego szkła co przywołało pielęgniarkę.
-Widzę, że cię już obudziłeś kochaniutki, Jak się czujesz? Ta walka z tym potworem musiała cię kosztować wiele sił dobrze że odnalazł cię…
-Witam pani pomfrey jak tam pacjent??
Harry z różdżką w ręku nakładał właśnie okulary na nos gdy usłyszał ten tak bardzo dobrze znany mu głos po plecach przeszły mu ciarki a po głowie krążyła mu jedna myśl „Jakim cudem ten skurwiel żyje przecież posłałem w jego stronę Avadę?!?”
-Właśnie się obudził Tom i tak możesz z nim posiedzieć z resztą i tak jeśli powiem ze nie to ty zrobisz swoje ależ ty tego chłopaka demoralizujesz. Po tych słowach wyszła zostawiając ich samych.
-witaj Harry jak …
-Nie podchodź jakim cudem ty jeszcze żyjesz???
-A czemu mam nie żyć Harry?
-B…bo przecież posłałem w ciebie Avadę? Widziałem jak upadasz MARTWY!!!
Harry spojrzał na niego i szczęka mu opadła przed nim stał przystojny chłopak mający może z 24 lata ubrany w dżinsowe spodnie i czarną koszulkę z napisem „BÓG SEXU”
-Kochanie czy ty aby na pewno się dobrze czujesz?
-Jakie kochanie?? Gdzie ja jestem??
-Pani pomfrey?!?
Do skrzydła weszła tak dobrze znana mu pielęgniarka dzięki temu trochę się rozluźnił
-Co się stało Tom?
-Czy Harry ma jakieś obrażenia mózgu?
-Nie a czemu pytasz?
-Bo zachowuje się jak byśmy nie byli razem a co więcej mówi że mnie zabił.
-hmmm… sprawdzę jeszcze raz Harry opuść różdżkę i połóż się.
-ale..
-Żadnych ale i rób co ci karze i przestań mierzyć w swojego narzeczonego jak i też w nauczyciela od obrony!!!!
Harry niechętnie wykonał polecenie gdy pielęgniarka skończyła usiadł z różdżką w ręku czujnie obserwując Marvolo. W głowie krążyło mu tysiące pytań nie wiedział jakim cudem tu się znalazł i jakim cudem jest z zaręczony z Riddlem!!! Przecież to jego wróg… jego myślenie przerwał głos pielęgniarki.
-Tom mamy problem Harry oberwał jakimś zbłąkanym zaklęciem. Nie wiem jakie to było zaklęcie ale wydaje mi się, że ten Harry jest jakiś inny.
-Jestem normalny i już się dobrze czuję gdzie jest Ron i Hermiona???
Teraz oboje spojrzeli na niego jak na głupka rozejrzał się po Sali z obok siebie na siedzeniu dostrzegł szatę szkolną co więcej nie należała ona do Gryffindoru lecz do Sliterinu.
Wskazał na szaty.
-Czy one są moje???
Tom kiwnął głową Harry niewiele myśląc wstał wziął szaty by się im przyjrzeć
-Ale ja należę do Gryffindoru coś wam się pomyliło….
-Harry nic nam się nie pomyliło należysz do Sliterinu.
-eeeee… jakim cudem który dziś jest dzień?
-jest 20 czerwca za 4 dni jedziecie do domu...
- to gdzie ja będę spał??
-jedziesz ze mną do naszego domu Harry nie pamiętasz? Rozmawialiśmy o tym ostatnio
-CO JA NIGDZIE Z TOBA NIE JADE TY… TY GADZIE JEDEN!!!!!
Pielęgniarka i Tom spojrzeli na siebie zdezorientowani po czym odezwał się ponownie Harry
-A ty Tom czemu nie masz tej swojej wężowej mordy jak ostatnio??
-Harry o co ci do diabła chodzi postradałeś rozum?
-Nie. czuje się jakbym nie był w swoim świecie.
I nagle go oświeciło przecież to może być któraś z jego alternatywnych rzeczywistości tylko ciekawe co miał na celu Voldemort wysyłając go tu.
-Harry…
Nagle wszystko złączyło się w jedną całość chłopakowi zrobiło się słabo na myśl o tym Tom widząc to złapał go i położył na łóżku..
-Gdzie jest dyrektor??
Spytał chłopak
Pielęgniarka zniknęła na chwile by po jakiś 5 min przyprowadzić McGonagall
-Tom czy mógłbyś z łaski swojej powiedzieć co tu się dzieje właśnie miałam zamiar załatwiać pilne sprawy.
-pani profesor gdzie jest profesor Dumbledore??
Każdy wzdrygnął się Harry nie wiedząc o co chodzi zaczął się im przyglądać
-Minerwo mamy przypuszczenie, że Harry stracił pamięć.
Odezwała się Pomfrey.
-Wcale jej nie straciłem a nie jestem stąd.
Teraz wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. Harry machnięciem różdżki wyczarował 3 fotele i samemu usadawiając się wygodnie na łóżku zaczął mówić.
-Nie jestem głupi i nie zwariowałem. Nie jestem stąd to znaczy nie jestem z waszego wymiaru jest wiele alternatywnych rzeczywistości sądzę, że Voldemort rzucając zaklęcie na mnie miał nadzieję że trafie do rzeczywistości w której on zwycięży ale widać to się nie uda.
-Czemu?
-Otóż Tom w mojej rzeczywistości TY jesteś tym Voldemortem.
Teraz Tomowi opadła szczęka. Zaś dyrektorka patrzyła z niedowierzaniem.
-Ale jak to się stało że trafiłeś do nas.
-Stoczyłem ostatnią walkę z gadem w końcu trafiłem go Avadą ale on umierając rzucił jakiś czar. Powinienem trafić tu od razu ale mój organizm walczył z tym czarem dzięki temu mogłem pożegnać się z przyjaciółmi. A teraz opowiedzcie mi coś o tym wymiarze.
Za opowiedzenie Harremu o tym świecie wzięła się dyrektorka.
-Otóż Harry w tym świecie ty należysz do Sliterinu. Dumbledore jest naszym wrogiem czyli u ciebie to Volde coś tam. Tak samo jak tam także i tu ty musisz go pokonać.
Za godzine przybędą twoi rodzice oraz Syriusz z Tomem jesteś zaręczony od 2 tygodni.
-Moi rodzice??? Przecież oni zginęli kiedy ja miałem 1 roczek przez to teraz jestem połączony z tomem.
Wskazał go palcem po czym drugą ręką odsłonił włosy ukazując Blizne w kształcie błyskawicy na ten widok aż się dyrektorka zachłysnęła.
-Tak pani dyrektor oberwałem zaklęciem uśmiercającym przez durną przepowiednie moja matka i ojciec oddali za mnie własne życie. Dzięki Magii poświęcenia mojej matki odbiłem zaklęcie uśmiercające, które walnęło gada posyłając go na 15 lat na granice życia i śmierci.
Każdy przebywający teraz w skrzydle szpitalnym patrzył na niego w szoku. Nie wiedzieli co powiedzieć, lecz dyrektorka opanowała się i kontynuowała dalej.
-W naszym świecie Harry ty byłeś u mugoli Vernona i Petunii Dursleyów mieli być na ich miejscu być twoi rodzice ale pilnie ich wezwano przez co Dumbledore myśląc, iż tam jesteście zaatakował. Zabił ich ale ciebie nie mógł bo była tarcza ochrona której nie był w stanie przełamać w końcu strzelił Avada myśląc, iż ona trafi ale ta odbiła się i on nie zdążył uskoczyć i został na 15 lat uciszony.
- A wiec ja nie miałem tej blizny nigdy?
-Miałeś ponieważ na pierwszym roku natknąłeś się na opętanego przez niego mężczyznę ten uderzył w ciebie Avadą lecz ty w jakiś sposób jesteś na to odporny nikt nie wie dlaczego.
Po tym wypadku została ci ta właśnie blizna a ostatnio się odrodził na turnieju trój magicznym na cmentarzu swoich przodków w dolinie Godryka.
-Wiec to znaczy że wszystko co przeżyłem w moim świecie związanego z Voldemortem w tym świecie tyczy się Dumbledora. I Syriusz żyje
Dyrektorka kiwnęła głową na znak zgody.
- A wie pani co się dzieje z Hermiona Granger i Ronaldem Wesleyem???
-Harry Ron jest gryfonem zawsze ci i Draco dokuczają zaś Hermiona jest krukonką chodzi z Wesleyem też ciebie nie lubi ze względu na to że jesteś dziedzicem Sliterina, jak i Gryffindora
-pani profesor? A czy komnata tajemnic została otwarta kiedykolwiek?
-Nie Harry z tego co ja wiem to nie.
Chłopak uśmiechną się z satysfakcją ostatnio jak on był w komnacie znalazł ukryty pokój a w nim była biblioteka z której poznikało wiele ksiąg a skoro owa komnata nie została otwarta to będzie miał się z czego uczyć.
-Dziękuje pani. Kiedy wyjdę ze skrzydła szpitalnego? nic mi nie jest…
-Skoro tak ci się śpieszy to wstań z łóżka. Pielęgniarka stała niedaleko wiedziała że chłopak jest wciąż słaby ale póki mu tego nie uświadomi on będzie się kłócił.

Harry wstał z łóżka i zrobił krok na początku było dobrze ale zakręciło mu się w głowie a kolana ugięły się pod nim i gdyby nie szybka reakcja Toma zielonooki uderzył by głowa o szafkę nocną koło jego łóżka. Jego oczy ponownie zasłoniła mgła. Zapadł w sen.