środa, 23 września 2015

Rozdział 6 ^.^

Witajcie Kochani mam nadzieje, że spodoba się wam ten rozdział liczę na wasze komentarze. Bez nich tracę ochotę do pisania. Wiem że długo czekaliście i bardzo przepraszam. Mam nadzieje że nie ma dużo błędów starałam się poprawić ale sama mogłam coś przeoczyć
Mam nadzieje, że nie jest już tak tragicznie.

Tak więc zapraszam Do komentowania :3

Joanne Gabrielle-Poszłam za twoją radą i skorzystałam z tej strony, która mi podałaś.

Rozdział 6
Noc wydawała się spokojna dla Domowników z wyjątkiem Harryego chłopak przewracał sie z boku na bok.
Właśnie śni mu się że rozmawia z Alastorem Moodym co dziwne kłócili się o coś na twarzy Szalonookiego było widać złość. Mężczyzna chwile potem odwrócił się i odszedł w inną stronę. Akurat stał on w jakimś obskurnym korytarzu. Nie wiedział gdzie się znajduje To musi być sen. Nagle jego wzrok padł na lustro wiszące na ścianie ujrzał w nim twarz Dumbledore'a ale nie wyglądała ona tak jak Harry widział ją ostatnio. W oczach czaiło się coś mrocznego zamiast niebieskie były czarne. Twarz była mroczna któtka kozia bródka a włosy nie były siwe lecz czarne i splecione w długi warkocz. Ubrany był schludnie w granatową szate.
Harry był biernym obserwatorem patrzył teraz w lustro jakby stał na wprost Dumbleore'a. Mężczyzna jakby był świadom obecności chłopaka w swojej głowie uśmiechnał się drwiąco. Chłopak widząc to trochę się przestraszył chwile potem usłyszał głos.
-Lepiej wyjdź z mojej głowy ty przeklęty bachorze albo dowież się jak smakuje Crucio.

Harry zerwał się z wrzaskiem ze snu. Był spocony i cały się trząsł mimo iż ten sen nie był straszny ale to, że był połączony z Dumbledore'em, którego uwazał za dziadka, który był jego wsparciem w poprzednim wymiarze i świadomość, iż będzie musiał kiedyś stoczyć z nim walkę sprawiła, że się przeraził.
Nie zdążył się jeszcze otrząsnąć a do pokoju wparował Tom, Lili, James i Syriusz.
-Harry co się stało? Cały się trzęsiesz.
-To nic...Mamo. Nic się nie stało.
-Musiało się coś stać skoro darłeś się na cały dom.
-To tylko sen... mam taką nadzieje.
-Mow co ci się śniło...
-Dumbledore...
-Myśleliśmy że skoro jesteś innym Harrym to nie bedziesz miał tego problemu...
-Więc to nie sen?
-Nie.. Wygląda na to że jesteś w jakiś sposób połączony z nim....
-W tamtym wymiarze byłem połączony z Voldemortem.
-Wygląda na to że połączenie zostało przeniesione...
-Dobra Tom przestań spekulować najpierw sie dowiedzmy co mu się sniło.
-Byłem w jakimś korytarzu i kłóciłem się z Alastorem Moodym albo raczej szalonooki się kłócił ze mną ale przegrał i odszedł. Nagle Dumbledore spojrzał w lustro tak jakby mnie widział potem się uśmiechnął przerażająco i powiedział Cytuje "Wyjdź z mojej głowy ty przeklęty bachorze albo dowiesz się jak smakuje Crucio" A potem je na mnie rzucił....

-Przeklęty drań...Zaraz wróce.
Tom wyszedł z pokoju by po trzech minutach wrócić z eliksirem w dłoni dając go chłopakowi.
-Co to?
-Eliksir pocruciatowy sprawi że przestaniesz się trząść i ochroni twój mózg i nerwy przed uszkodzeniami.
-Dziękuje. I przepraszam was za obudzenie zawsze nakładam na siebie zaklęcie wyciszające widać dzisiaj zapomniałem.
-Jeśli jeszcze raz tak zrobisz to wylądujesz ze mną w jednym pokoju bym mógł mieć na ciebie oko całą dobe...
-ale..
-Tom ma racje Harry nie możesz nakładać na siebie zaklęcia wyciszającego bo jeśli coś ci się stanie nie bedziemy mogli tego usłyszeć i ci pomóc.
-Tato mamo chociaż wy bądźcie po mojej stronie.
-Niestety Synku ale jeśli o to chodzi to Tom Ma racje Nie powinieneś tego robić chyba powinniśmy połączyć wam pokoje drzwiami. James wskazał na puste miejsce po prawej stronie komody.
-Tu byś miał drzwi do sypialni Toma wiec miał by on cię na oku całą dobe.
-Ale zastanowimy się nad tym później a teraz kochani do łózek i spać jest 4 rano.
Lili wygoniła wszystkich z pokoju sama dała buziaka Harry'emu w czoło i wyszła za resztą.
Niestety zielonookiemu nie udało się już zmrużyć oka ciągle miał przed oczyma Dropsa a do tego świadomość że ojciec myśli o tym by połączyć jego komnate z komnatami Toma sprawiała że czuł ucisk w żołądku. Nie wiele myśląc zabrał się za czytanie książki z Eliksirów.
"Normalnie Hermiona była by ze mnie dumna" pomyślał. Nagle potrząsnął głową zirytowany.
Bo przecież nie ma tu jego przyjaciół Rona i Hermiony oni są w tamtym wymiarze tu są inni Ron i Hermiona, którzy go nienawidzą. Tęsknił za nimi Ciekawe co tam u nich czy Ron wkońcu zdobył się na odwage i poprosił ją o rękę. Czy są szczęśliwi, czy ciągle o nim pamiętają
zaczął sobie wyobrażać co mogło dziać się tam u nich i mimowolnie się uśmiechnął.
Następnie zaczął myśleć o Tomie o tym jak się on zachowuje wobec niego i aby zakończyć tozmyślania poszedł wziąc kompiel potem ubrał się i wyszedł z sypialni.
Była już godzina 6 a on postanowil że do 8 sobie pozwiedza potem śniadanie i dokończy zwiedzanie. Zawołał Skrzata.
-Lukierku?
-Tak paniczu Harry?
-Oprowadzisz mnie po domu?
-Yyyy...Tak...Tak Paniczu prosze za mną.
Skrzat wydawał się zdziwiony zachowaniem Harry'ego ale posłusznie oprowadził Harry'ego po domu pokazał mu pokój do muzyki, bibliotekę, sale przodków,Sale treningową wiele pokoi, które nie zostały jeszcze zagospodarowane sale balową, salon, kuchnie, jadalnie, w piwnicy znajdowało się raboratorium do eliksirów i to nie jedno a 2 jedne do użytku własnego Harry'ego a drugie dla rodziców.
Był o też wiele innych pokoi ale znajdowały się tam tylko dekoracje, wina itp. więc Harry nie zagłębiał się w oglądanie nawet nie zauważył godziny, która wybiła gdy nagle z nikąd pojawił się inny skrzat zwany Zrzęda.
-Pani woła pana Harry'ego na śniadanie spóźnia się pan już piętnaście minut, Pani nie jest zadowolona.
-Już już Zrzędo powiedz że już idę.
Skrzat znikł a Harry zwrócił się do Lukierka.
-Zaprowadzisz mnie do jadalni? Nie pamiętam drogi tu w piwnicy jest pełno przejść można się zgubić.
-Dobrze a więc chodźmy paniczu.
Skrzat zaprowadził Harry'ego pod drzwi jadalni poczym zniknął.
Harry nie wiele myśląc pchnął drzwi jego oczom ukazała się jadalnia na środku duży stół wogól pełno krzeseł podłoga naturalnego drewna a na jej srodku leżał dywan ściany beżowe ale wykończenia białe po prawej ścianie stał wielki kominek a na wprost wejścia było pełno okien i wyjście na taras. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do kuchni. Chłopak wszedł do pomieszczenia i sporzał na stół siedzieli przy nim wszyscy.
Uśmiechnął się do niego po czym zajął miejsce między Tomem a Lili
-Czemu się spuźniłeś?
-Zwiedzałem dom.
-I pewnie ostatnią odwiedziłeś piwnice?
-Skąd wiesz Syriuszu?
-Pajęczyny na głowie są dowodem...
-Och przepraszam was nie mogłem spać więc poprosiłem Lukierka by mnie oprowadził.
-Nic się niestało ale na drugi raz pamiętaj o punktualności Harry w naszej rodzinie to podstawa.
-Pzepraszam Tato postaram się więcej nie spóźnić.
-Dobrze a teraz jedzmy potem bedziesz mógł iść dokończyć zwiedzanie.
Chłopak zgodził się na propozycję ojca i ochoczo zabrał za jedzenie Naleśników, tostów i innych specjałów przygotowanych w kuchni przez skrzaty.
Po zjedzeniu śniadania ruszył ku wyjściu na zewnątrz. Lili powiedziała iż przyśle kogoś by pokazał mu ogród ponieważ znajduje się w nim wiele zwierząt i roślin, które mogły by go nieumyśłnie skrzywdzić.
Nie musiał długo czekać po paru minutach dołączył do niego Tom Riddle.

Pare minut wcześniej
-Tom oprowadzisz Harry'ego po ogrodzie może dzięki temu zaczniecie chociaż rozmawiać normalnie...
-Lili on jeszcze nie jest na to gotowy...
-To ty nie jestes na to gotowy nie on... wiele razy widziałam jak chciał się odezwać ale jeden krótki komentarz od ciebie studził jego zapał!
-Nieby kiedy? Hm?
-Na przykład w czasie dzisiejszego śniadania albo gdy mieli z Draco siedzieli z nami bo jako jedyni umieli wyczarować patronusa.
-Nie pamiętam by próbował mnie zagadnąć...
-NIE?!? A wtedy gdy spytał się ciebie czy dobrze grasz w Quiddicha to co to było??? Olałeś go zupełnie zwróciłeś się do Draco żeby się nie wałęsali po szkole sami i wyszedłeś.
-A to... Ale ja sam nie wiem jak z nim rozmawiać!!!
-To daj mu rozpocząć rozmowę.. a teraz idź do niego i na miłość Merlina BĄDŹ MĘŻCZYZNĄ!!!!
-Ale...
-SIO!!! JUŻ CIE TU NIE WIDZE!!!
Tom wyszedł z jadalni a po jego wyjściu zaczęła się rozmowa.
-Lili czy ty aby nie przesadzasz?
-Nie Łapo musimy pomóc im troche bo Tom przez ten swój wyimaginowany strach wszystko zaprzepaści...
-Kochanie a co myślisz o połączeniu ich pokoi?
-Myśle Rogaczu że to nie będzie wcale taki zły pomysł oczywiście wyciszcie je bo nie chce by było w całym domu słychać pikantnych szczegółów no i na pokój Harrego daj zaklęcia alarmujące by Tom mimo wszystko był ostrzeżony o najmniejszej krzywdzie. Lepiej bież Łape i zajmijcie się tym do póki ich nie ma.

W tym samym czasie przy wyjściu na werande.

-To gdzie zaczniemy zwiedzanie Profesorze Riddle?
-Od stajni potem zahaczymy o ogród a na koniec myślę, że idealne będzie piękne miejsce ale o nim powiem ci kiedy tam dotrzemy. A i Harry niemów mi profesorze kiedy jesteśmy sami albo nie jesteśmy w szkole Dobrze?
-A jak mam do ciebie mówić Riddle? Marvolo?? a może Tom???
-Mów mi Tom.
-Dobrze...Tom. Chodźmy już.
Wyszli na werandę a z niej żwirowaną dróżką w prawo w stronę stajni.
Przeszli przez bramę skręcili za róg pomieszczenia, którym jak się okazało był spichlerz. Trzymana było tam jedzenie dla zwierząt, nawozy dla roślin itp.
Jego oczom ukazała się duża stajnia miała może ze 3 piętra wysokości same drzwi zajmowały 4m szerokości wysokość 3m szerokość stajni miała może ze 30m jak nie więcej. drzwi były masywne zaś ściany były z cegły po za tym stodoła była wzorowana na tych z westernu w Ameryce. Tom otworzył drzwi jakby nic nie ważyły to za pewnie przez magię w środku po obu stronach było pełno boksów a w nich znajdowały się różne zwierzęta od zwykłych koni po Testrale były nawet zwierzęta podobne do Hardodzioba tylko że w innych kolorach.
Na końcu stajni była wielka zadaszona arena do ujeżdżania koni zaś za nią wyjście na zewnątrz Tom pokazał mu zwierzęta, które należą do niego był nim
czarny koń z błyskawicą na głowie zwany Błyskawica
i Hipogryf zwany Hades o dziwo nie przypominał tamtego dziobka z poprzedniego wymiaru ale był jego przeciwieństwem ten był cały czarny tak samo jak koń tyle że głowa była biała a jego jedno oko było zielone a drugie czarne.
-Tego Hipogryfa dostałeś ode mnie kiedy staliśmy się parą jakieś 3 lata temu.
-On jest piękny.
-W tedy też tak powiedziałeś.
Harry odwrócił się gwałtownie do Toma a w jego oczach była pewność której wcześniej nie widział.
-Posłuchaj Tom. JA nie jestem Tamtym Harrym Potterem i nigdy nie będę Staram się jak mogę ale wspominanie tego co było nic nie zmieni ja i tak tego nie będę Pamiętać. Przepraszam ale powinniśmy skupić się na tworzeniu nowych wspomnień a nie wspominaniu tych których ja nigdy nie przeżyłem...
-Przepraszam. Chodźmy dalej dobrze?
-To ja powinienem przeprosić nie chciałem na ciebie naskakiwać ale to było męczące. Słuchanie o czymś co dla mnie nawet nie miało miejsca.
-Rozumiem a teraz chodźmy dalej.
Szli w ciszy do tylnego wyjścia . Uch oczom ukazała się piękna polana pełna kwiatów niedaleko roztaczał się las na tej polanie hasały sobie sarny gdzieś w krzakach buszowały zające i inne zwierzęta. Harry był zachwycony tymi widokami jeden mały jelonek podszedł do niego i dał się pogłaskać.
-Tak w ogóle chciałem cię przeprosić...
Harry zesztywniał przypominając sobie o Riddle'u spojrzał na niego i odpowiedział kompletnie zdziwiony.
-He? A niby za co?
Riddle jakby nie zauważając jego pytania kontynuował.
-Kiedyś grałem w Quddicha byłem nawet ścigającym. A w tedy w szkole nie wiedziałem jak mam z tobą rozmawiać, jak się zachować, byłem.. a raczej dalej jestem zdezorientowany. Nie jesteś osobą którą znałem ale mimo wszystko chce cię poznać odnowa, tylko nie potrafię się do tego zabrać... Co za ironia losu
jestem jednym z najmądrzejszych ludzi świata a nie potrafię poderwać faceta.
-To co się wtedy stało że staliśmy się parą?
Tom spojrzał na zielonookiego i się uśmiechnął
-Na początku odwiedzałem cię co dwa tygodnie potem w czasie szkoły przychodziłeś do mojego pokoju i spędzaliśmy czas na rozmowach graniu w szachy czarodziejów, walczeniu i tym podobne po paru miesiącach zaiskrzyło
-Rozumiem.
Tom jakby się ocknął i rzucił.
-Chodź pokarze ci ogród twojej matki uwielbiałeś podkradać jej kwiaty.
Ruszyli w kierunku szklarni. Weszli do niej a jego oczom ukazał się wielki ogród.
-Zawsze się śmiałeś że twoja mama zamknęła piękno i naturę w słoiku.
Tom machnął ręką pokazując mu szkło otaczające ogród. Sam usiadł na ławce pozwalając chłopakowi zwiedzać ogród. Czasami opowiadając anegdotki z tamtych czasów. Harry słuchał ich nie mając siły ciągle przypominać, że on nie jest tym Harrym którego znał.

Przesiedzieli w ogrodzie do obiadu w końcu zaczęli normalnie rozmawiać. Harry mimo że już nie nienawidził Toma to dalej nie mógł przełamać niechęci do tego mężczyzny nawet ignorował te skręty w żołądku za każdym razem kiedy Tom był w pobliżu. Umówił się z nim że pójdą w to miejsce o którym mu opowiadał ale to dopiero wieczorem gdyż tylko wtedy to miejsce nabiera uroku.
Przez chwile chłopakowi zabrzmiała w głowie myśl "Jak randka"
nagle potrząsnął głową usuwając tę myśl z głowy.
Na obiedzie dowiedział się że jego pokój został połączony z pokojem Toma wkurzyło go to bo przecież sam sobie doskonale radził do tej pory i nie trzeba mu było nadzoru. Wściekły wyszedł z jadalni i zaszył się w bibliotece nie odzywając się nawet słowem do nikogo.
Znalazł jakąś księgę na temat rodu Potterów. Byli w niej opisani wszyscy przodkowie było drzewo genealogiczne a na nim był połączony z Riddle'em małżeństwem.
Dziwne. Pomyślał. Przecież z tego co mu wiadomo nie są jeszcze małżeństwem...
zaciekawiony spojrzał na opis łączący jego i Riddle'a. A tam pisało.

"Połączeni przez magie żyć bez siebie nie mogą jak jeden umrze to drugiego zabierze ze sobą"

-Widzę że znalazłeś tę księgę...
Harry spojrzał na Rogacza ten jakby się spodziewał nadchodzącego pytania i odpowiedział.
-Według prastarej magii jesteście małżeństwem jedynie nie ma jeszcze wzmianki o tym w papierach w ministerstwie. Chciałeś by wszystko odbyło się po kolei czyli chodzenie, narzeczeństwo i ślub.
-Dobrze... ale jeśli z nim nie będę to umrę?
-I tak i nie tu chodzi bardziej o to że nie znajdziesz nikogo kogo pokochasz...
a druga częśc mówi o was jak o łabędziach jesteście połączeni na całe życie tylko jeden szczegół się zmienia...
-Jaki?
-Łabędzie nie umierają jak jego partner umrze tylko żyje sam do końca.. u was jest inaczej jeśli ty umrzesz to on razem z tobą i na odwrót...
-Ale dla czego...
-To najstarsza magia zaprzestano jej używać jakieś 200 lat temu gdyż zbyt wiele osób umierało. No i wiele małżeństw nie było z miłości a ten czar sprawia iż sex z inną osoba nie jest przyjemny więc nie było zdrad. No i nie było także rozwodów gdyż nie dało się odczynić uroku nałożonego na pary.
No i dla tego wiele osób nieszczęśliwych w końcu się zabijało zabierając te drugą osobę ze sobą...
-Innymi słowy mam przechlapane prawda?
-Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia Harry. Teraz uważasz to za katorgę ale w końcu przywykniesz i pokochasz Toma równie mocno co on ciebie. Jedyne co musisz zrobić to go poznać, zmienić swoje nastawienie i zapomnieć o tym co się działo w tamtym wymiarze bo Tom z tego świata a Tom z tamtego świata są inni mają inne zainteresowania i inne poglądy.
-Jesteś mądrzejszy niż wyglądasz.
-Tylko nikomu nie mów. bo stracę opinie żartownisia i wywalą mnie z huncwotów...
Harry przyłożył palce do ust udając że zamyka buzie na kłódkę i wyrzuca klucz
-Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna...
powiedział a potem zaczął się śmiać razem z ojcem.
-Opowiedz mi dokładnie co się działo po moich narodzinach chodzi mi o tą osobę co się pojawiła i rzuciła czar.
-Może lepiej będzie jak ci pokarze ale to nie dzisiaj dobrze? Dzisiaj jesteś już umówiony na randkę czyż nie?
-Jaką randkę on ma mi tylko pokazać miejsce które drugi ja mu pokazałem kiedyś...
-Yhyym..Dla mnie to i tak randka a teraz idź bo pewnie już na ciebie czeka na przy drzwiach.
Harry nie pewnie wstał i podszedł do drzwi Tak jak mówił jego ojciec Tom stał oparty o ścianę Na wprost drzwi i czeka na niego zielonooki przyjrzał mu się zanim ten odepchnął się od ściany i stanął prosto.
Ubrany w Czarną koszulkę bez rękawów i jeansowe spodnie do tego pasek z dużą klamrą z napisem Devil. Koszulka Eksponowała jego figurę i uwydatniała umięśnione ciało samym patrzeniem na te mięśnie robiło się gorąco. Harry'emu wydawało się że ma w brzuchu Chochliki Kornwalijskie więc szybko odwrócił wzrok i starał się nie rumienić.
-To co idziemy?
-T..tak.
Chłopak kiwnął głową na zgodę i ruszył za starszym czarodziejem.



wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 5

Koniec roku
Te 2 dni zleciały Harremu bardzo szybko a pomyśleć że 3 dni temu leżał jeszcze w skrzydle szpitalnym. Właśnie razem z Draco pakowali swoje rzeczy do kufra przekomarzając się. Zielonooki zaprosił blondyna do siebie na co Draco chętnie przystał.
-Co będziemy robili w wakacje, masz jakieś pomysły?
-Mam plan.
-Ok tylko mam nadzieje że nie dostaniemy szlabanu za to.
-Nie martw się będzie dobrze.
Draco zaczął przedstawiać mu swój wakacyjny plan gdy do drzwi ktoś zapukał. Obaj chłopcy zgodzili się że obgadają to potem sami zaś wpuścili przybysza do pokoju. Osobą stojącą za drzwiami okazała się mama Harrego.
-Spakowaliście się już?
-Właściwie to ja tak. Odpowiedział Harry i uśmiechnął się wesoło do mamy.
Draconowi zajęło to więcej czasu gdyż miał o wiele więcej ubrań od Harrego.
A gdy już skończyli mama Harrego machnęła różdżką i ich kufry uniosły się w powietrzu następnie wyszli z dormitorium i razem skierowali się do gabinetu dyrektora.
Tymczasem w Gabinecie Dyrektorki
-Ale jak ja sobie poradzę! Nie znam go nawet on jest innym Harrym niż ten, którego znałem. Niż wszyscy znaliśmy.
-Tak to prawda Tom, ale to wciąż mój syn, może zmienił się odrobinę jeśli chodzi o charakter, wierze że w środku jest wciąż tym samym wrażliwym chłopcem co kiedyś.
-Ale James..
-Nie przerywaj. Spróbuj go poznać a nie pasujesz na starcie. Pomyśl sobie co on przeżył tam w tamtym wymiarze może nie będzie łatwo zdobyć jego zaufanie ale warto się starać kto wie może i tym razem będziecie razem.
-James ma racje Tom. Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz.
-Tak wiem Syriuszu. Ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.
-Może na początek zacznij z nim rozmawiać i znajdźcie wspólne zainteresowania potem pójdzie gładko..
-No dobrze postaram się Ale nie obiecuje że się uda.
W tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się a w nich stanęła Lili wraz Draco i Harrym.
-Co się uda?
-Nic Draco po prostu omawialiśmy plany na wypadek jakiejś potyczki z ludźmi Trzmiela.
-Rozumiem wuju. (Syriusz)
-To jak ruszamy?
Wszyscy wesoło przytaknęli więc McGonagall dała im świstoklik.
Każdy ochoczo złapał za stary wyblakły Kapelusz i zniknęli.
***


Pojawili się przed wielką mosiężną bramą Draco od razu skierował się w stronę swojego domu zaś reszta ruszyła w stronę pięknej willi
(tak wygląda willa)
Harremu ten widok zaparł dech w piersiach. Rozglądał się wokoło. Wszędzie były kwiaty różnej maści zaś do domu wiodła droga zrobiona z kostki. W środku było jeszcze piękniej
(To Hol)
wszyscy czujnie obserwowali chłopaka gdy ten z zachwytem rozglądał się po domu ciszę przerwała Lili.
-chodźmy do salonu napijemy się Kawy.
-Zapewne Harry też chciałby chwile z nami posiedzieć.
Chłopak pokiwał energicznie głową i skierował swe kroki za mamą.
(Salon)
Usiedli koło kominka Syriusz i Tom Po raczyli się winem zaś reszta wolała pić piwo kremowe. Przy okazji nawiązując rozmowę.
-Powiedz mi Harry masz zapewne jakieś miłe wspomnienia z tamtego wymiaru mógłbyś nam je opowiedzieć?
-Oczywiście nie było ich za wiele nigdy nie wiedziałem że istnieje coś takiego jak magia. Dursleyowie się już o to postarali. Udawało im się utrzymać mnie w niewiedzy dopóki nie przyszedł do mnie list z Hogwartu. Wernon spalił go od razu gdy zobaczył skąd owy list jest.
-Harry to miało być...
-Cicho Syriuszu nie przerywaj mi. Wyobraźcie sobie że przez następny tydzień byliśmy zasypywani listami oczywiście listy były o tej samej treści. Wernon w końcu zwariował i przenieśliśmy się na jakąś bezludną wyspę bo tam listy miały nie przychodzić, się przerazili gdy zamiast listów o północy w dniu moich urodzin przyszedł do mieszkania Hagrid wyważył drzwi a gdy Wernon wyskoczył do niego ze strzelbą ten z łatwością wygiął ją co jeszcze bardziej wystraszyło jego i Petunie. Przyniósł mi Tort i list. Tego wieczoru Hagrid dorobił Dudleyowi świński ogon za to że podjadał mój tort. A najlepsze było to że przyjechał na motorze Syriusza.
Harry zaczął się śmiać na wspomnienie tamtego wieczoru.
-Harry?
-Tak mamo?
-Powiedz mi jak traktowali cię Dursleyowie w tamtym wymiarze...
chłopak skrzywił się na to pytanie spojrzał na swą matkę a potem na pozostałych widząc powagę w ich oczach.
-czy ja wiem traktowali mnie normalnie przynajmniej jak dla mnie w jakiś pokręcony sposób może dla tego iż traktowali mnie tak od dziecka.
-powiedz mi dawali ci prezenty? Miałeś własny pokój?
-Hmm prezenty? Jeśli liczyć rozciągnięte ubrania po Dudleyu bo one były tymi prezentami wuj zawsze mówił że powinienem się cieszyć że chociaż to dostaje. A jeśli chodzi o pokój? To do 12 roku życia miałem swój pokój w komórce pod schodami potem przenieśli mnie do najmniejszego pokoju w domu który służył kiedyś ciotce za składzik.
Oczywiście nie omieszkali mi powiedzieć że to mój ostatni prezent jaki kiedykolwiek od nich dostałem.
-Boże... Syri podaj mi lepiej szkocką zamiast kremowego
-Mi też.
Harry spojrzał na nich widząc ich przerażenie szybko przeklął w myślach swoją głupotę. przecież miał im tego nie mówić...
-Nie martwcie się przecież żyje było minęło Dursleyów już nie ma.
-Po prostu przez myśl mi skarbie nie przechodzi jak można tak traktować dziecko a co więcej rodzinę przecież to Chore i tyle.
-Nic nie poradzisz na to mamo było minęło trzeba o tym zapomnieć. A wiecie że w pierwszej klasie zostałem szukającym Gryfindoru?
Musiał zmienić temat nie chciał przecież by się o niego martwili.
-Mój syn brawo. Nie dziwie się że jesteś lepszy ode mnie...
-Taa byłem najlepszym ścigającym i najmłodszym jakiego miał Hogwart.
-Cieszy nas to.. bardzo.
Harrego zaczęło nurtować pewne pytanie skoro zaczął już opowiadać o anegdotach z jego życia to może i ten temat poruszy...Raz kozie śmierć.
-Tom? A potrafisz rozmawiać w języku węży?
Widać jak mężczyznę zdziwiło to pytanie ale ale przytaknął chłopakowi.
-Hmmm a znalazłeś kiedykolwiek Komnatę tajemnic?
-Przyznam ci się Harry że próbowałem ją odszukać ale moje poszukiwania spełzły na niczym i jej nie znalazłem a co?
Harry uśmiechnął się do swoich myśli... A jednak.
-Musze się wam do czegoś przyznać. Chcieliście wiedzieć co kiedyś przeszedłem? To wiedzcie że w 2 klasie Lucjusz Malfoy dał Ginny Wesley dziennik Toma Riddla przez co ona mało nie zginęła właśnie w komnacie tajemnic tam mając tylko 12 lat zabiłem Bazyliszka mieczem Godryka Gryffindora innymi słowy wiem gdzie jest komnata tajemnic a w niej obszerna biblioteka Salazara Slitterina. Razem z wielkim ponad dwustuletnim Bazyliszkiem.
Tym oświadczeniem sprawił że wszystkim opadły szczęki.
-Ale jak to możliwe.
-byłeś taki młody.
-Bazyliszek to najrzadszy składnik eliksirów.
-CISZA! Przestańcie się przekrzykiwać. Wiem że dałem wam NEWSA ale naprawdę uspokójcie się. W księgach Slitterina możemy znaleźć jak pokonać Dumblerora i chyba coś czytałem na temat antidotum dla wilkołaków.
-W takim razie będziemy musieli się tam jak najszybciej udać.
-We wrześniu będziemy mieli wolną rękę... Niestety na czas wakacji Hogwart jest zamknięty i tylko rada nadzorcza ustala kto tam morze przebywać a kto nie niestety tu nam nie pomorze nawet sama McGonagall stwierdził Syriusz smutno.
-Tak to prawda. Pozostaje nam tylko czekać.
-Tak to prawda.
Siedzieli tak do wieczora Niestety Harry po 22:30 został wygoniony do łóżka. Skrzat który go odprowadzał nazywał się Lukierek z tego co powiedziała mu mama skrzat należał do niego. Sam go tak nazwał gdy był mały i od tamtej pory Skrzat uważa go za swojego pana. Razem z nim się wychował.
Szli schodami na piętro potem na szczycie schodów był długi korytarz w lewo i w prawo. Na wprost znajdowały się schody w takim samym ułożeniu jak te poprzednie między nimi były drzwi jak mu wytłumaczył skrzat były to drzwi do sali balowej korytarz ciągnął się na boki gdzie znajdowały się pokoje gościnne. Skrzat skierował się na drugie piętro Harry niewiele myśląc poszedł za nim na drugim piętrze znajdował się także korytarz usytuowany w tym samym miejscu jak ten na dole. Po lewej stronie jak i po prawej znajdowały się drzwi. Na wprost schodów była sypialnia Rodziców zaś po prawej stronie znajdował się jego pokój
zanim zaś szereg innych pokoi z drugiej strony było tak samo pełno drzwi postanowił iż jutro sobie pozwiedza Dom..
Skierował swe kroki do pokoju który miał być jego.
Na ścianach było pełno plakatów Drużyn Quidditcha na środku stało wielkie łoże. Wszystko było w barwach zieleni i czerni co bardzo ładnie się komponowało ściany zielone meble czarne a podłoga wyłożona grubym i Miękkim Dywanem w kolorze ciemnej zieleni. Jedynie sufit był zaczarowany. Jako iż była noc pokazywał bezchmurne niebo gwiazdy i drogę mleczną. W kącie stało a la drzewko na którym spokojnie siedziała sobie Hedwiga z jednej strony było okno a z drugiej stało biurko a przed nim krzesło. niedaleko znajdywały się drzwi do garderoby po drugiej stronie pokoju znajdowała się komoda i obok drzwi do łazienki. Wszystko było czarnego drewna i było bogato zdobione. Spoglądając na meble miało się wrażenie jakby bluszcz z kwiatami Lilii oplatał wszystkie meble. Wyglądało to bardzo pięknie oczywiście kolor tych zdobień był czarny. W dotyku mimo wszystko było to drewno.
Harry stał jak wryty oglądając swój pokój bardzo mu się on spodobał. Zawsze chciał mieć swój pokój. Chodził po nim i dotykał wszystkiego jakby chciał sprawdzić czy naprawdę to wszystko istnieje zajrzał do garderoby i aż zachłysnął się. Było tam pełno ubrań trzy rzędy jeden rząd od lewej to rząd ubrań mugolskich, drugi rząd po środku był obustronny więc od strony prawej było pełno ubrań codziennych czarodziejskich po drugiej stronie były to szaty czarodziejów a ostatni rząd od prawej to ubrania wyjściowe garnitury itp. na zaś na wprost przy ścianie było pełno butów
od lewej zwykłe mugolskie od adidasów po klapki. Obok były tez zwykłe czarodziejskie buty zaś od prawej były buty wyjściowe w różnych kolorach pasujące do każdego koloru jego garnituru czy szaty wyjściowej.
Po prawej stronie Drzwi były kąpielówki i inne rzeczy na wiosnę i lato zaś po lewej było pełno kurtek szalików i innych rzeczy na zimę i jesień. Gdy szok minął chłopak wyszedł z garderoby i udał się do łazienki chwytając za po drodze z komody byle jakie bokserki.
Tam też doznał szoku gdyż łazienka była duża wchodząc do niej miało się wrażenie jakby była ona usytuowana do połowy w wodzie górna część pokazywała niedaleko plaże palmy i przepiękny krajobraz tylko teraz była noc więc nie było tego tak widać ale sufit był usłany gwiazdami czasem nawet widać było spadające gwiazdy część dolna ściany pokazywała wszystko co się działo w wodzie wszędzie w około było pełno koralowców i pływały ryby podłoga wyglądała jak piasek trochę koralowców, rozgwiazd i pływających ryb. Było pięknie na wprost wejścia stał prysznic obok w rogu stała wielka wanna narożna zdolna pomieścić cztery osoby miała chyba wszystkie bajery obok niej była szafka z wmontowanym zlewem i lustro które wisiało na ścianie na rogu były półki na kosmetyki zaś przy wejściu stała toaleta. Wszystko było w kolorach morskiej zieleni by komponowało się z otoczeniem.
Harry niewiele myśląc zdecydował się na szybki prysznic po kąpieli stanął przed lustrem zaczął oglądać swoje ciało zdziwiło go to że zobaczył na swoim barku tatuaż. Była na nim głowa lwa trzymająca w zębach węża gdy ten oplótł się wokół jego szyi wszystko otaczały lilie i bluszcz chłopak zdziwił się trochę ale postanowił jutro zapytać o to rodziców.
Nie widząc nic więcej nowego udał się do sypialni spać.
Długo nie mógł zasnąć bał się że gdy się obudzi to wszystko będzie jak dawniej że będzie znowu w Norze na Grimmauld place 12 albo gorzej u Dursleyów...
Ale nie udało mi się wytrwać długo bo gdy zegar stojący na stoliku nocnym wybił północ chłopak był już pogrążony w głębokim spokojnym śnie. Nie wiedział nawet że do jego pokoju wszedł mężczyzna a był nim Tom. Mężczyzna stanął koło łóżka chłopaka i patrzył jak śpi jego ręka leciutko pogłaskała chłopaka po włosach a następnie po twarzy. Chwile później pochylił się zostawiając na lekko rozchylonych ustach chłopaka lekki pocałunek szepcząc przy tym.
-Kocham cię Harry.
Po tych słowach wyszedł z pokoju cichutko zamykając drzwi za sobą.



Rozdział 4

-panie Malfoy co pan tu robi powinien być pan na śniadaniu…
-nie jestem głodny proszę pani. czekam tylko Aż Harry się obudzi.
-Jak się obudzi to dam panu znać a teraz proszę odejść
-Nie… zostaje tu i czekam na mojego przyjaciela czy się to pani podoba czy nie!!! zresztą profesor Riddle kazał mi go pilnować.
Ciche westchnienie wydało się z ust pielęgniarki widać dobrze wiedziała ze nic nie dadzą jej protesty.
-Ktoś tu próbuje spać jednak że wy oczywiście musicie się kłócić!!! Wyjdźcie poza skrzydło jak macie to zamiar Dalej kontynuować..
Jęknął Harry i zatkał uczy poduszką
-Wreszcie się obudziłeś co?
-Tak to przez ciebie i te twoje wrzaski!!! Nie masz nic innego do roboty?
-Nie. dostałem rozkaz mam cie zabrać na śniadanie..
-No dobra… już się zbieram Gdzie są moje ubrania Malfoy??
-Właśnie ci je przyniosłem Potter.. Masz…. A teraz ruszaj ten swój tyłek z łóżka
Bo nie mam zamiaru oberwać od profesora Ridlla…
Zielonooki niechętnie wstał z łóżka i skierował się do łazienki co prawda był słaby ale mógł już normalnie funkcjonować po wykonaniu porannych czynności ubrany wyszedł z łazienki założył na ramiona szatę szkolną podaną mu przez Dracona i udał się razem z nim na śniadanie.
Śniadanie już trwało kiedy wchodzili do wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły się na Harrego i Draco…
-To się chyba nigdy nie zmieni….
Młody Malfoy parsknął śmiechem i pociągnął go ku stołowi Sliterinu wszyscy uśmiechali się do złotego chłopca co dziwne nawet Pansy a także Crab i Goile
Uśmiechną się niepewnie do nich i usiadł obok blondyna…
-nie oglądaj się dobrze ci radze wiewiór się na ciebie gapi tak samo jak reszta gryfonów
-Dzięki.. wież ze ciężko mi się przyzwyczaić….
-Taa… w to nie wątpię teraz będę musiał cie niańczyć bys nie palną jakiegoś głupstwa…
-Dzięki Malfoy ale dam sobie rade..
-W to nie wątpię Harry… Ale jako twój najlepszy przyjaciel nie mam zamiaru dopuścić by zbliżył się do ciebie ktoś nie powołany… No i w dodatku (tu zniżył głos do szeptu) profesor Ridlle nakazał mi cię pilnować nie mam zamiaru łamać tego nakazu bo wiem, że jeśli go złamie profesor na pewno traci mnie jakimś zaklęciem i powie ze to był wypadek a ja nie zamierzam mieć jakichkolwiek uszkodzeń fizycznych czy psychicznych…
-Malfoy’owie się nigdy nie zmieniają…
Zaśmiał się zielonooki i zerknął na stół nauczycielski…
-Eeee czemu Snape siedzi po prawej stronie McGonagall?
-Profesor Snape jest tu wice dyrektorem a dyrektorką jest McGonagall
-Nie m ów mi tylko ze Snape dalej uczy eliksirów..
-Owszem uczy ich ale o to się nie martw Snape jest po naszej stronie jest wychowawcą Sliterinu.
-Powiedz mi czy on dręczy mnie dalej?
-Nie Harry tutaj nie dręczy ciebie..Raczej tych gryfonów najbardziej lubi dręczyć wiewióra i tę jego panienkę Granger a jeszcze po tym co próbowali wywinąć kiedy byłeś w śpiączce. On im życia nie da.
-Co zrobili? Czemu ja nic o tym nie wiem??
-Miałem ci powiedzieć. Zapomniałem. przepraszam…
-Oj nie przepraszaj tylko mów.
-Kiedy byłeś w śpiączce zakradli się do skrzydła szpitalnego i próbowali napoić cię trucizną…
-Że co!!!!
-nie drzyj się wszyscy patrzą…
-Ups… mów co dalej
-Nie udało im się to gdyż kiedy mieli ci już podać truciznę to z łazienki wyszedł profesor Ridlle udało im się zwiać ale zostawili truciznę wszyscy wiedzą ze to oni ale nikt ich nie widział wiec nie ma dowodów na to i nie ma podstaw by ich wyrzucić.
-O kurwa…
-Dobrze powiedziane… a teraz jedzmy bo zaraz zaczynają się lekcje
-nie mam nawet książek…
-O to się nie martw ja mam wszystko czego ci potrzeba zmniejszone w torbie którą mam na ramieniu. A teraz jedz bo mnie zabija za to ze nie jesz
-ok. ok.
15 minut później Harry razem z Draco opuszczali wielką sale odprowadzani spojrzeniami innych uczniów…
-co mamy teraz?
-Teraz mamy transmutacje potem 2 godziny eliksirów potem 2 godziny zielarstwa i 2 godziny OPCM…
-No to nieźle nie jestem dobry z eliksirów w moim świecie zrezygnowałem z szóstego roku i zacząłem szlifować się w czarnej magii a także w obronie przed nią a wszystko po to by pokonać tego gada…
-Nie martw się pomogę ci poza tym będziesz miał książkę na stole ale nie byle jaką książkę
Czarnowłosy chłopak stanął jak wryty. Do głowy przychodziło mu jedyne rozwiązanie
-Czyżby to była księga należąca do księcia pół krwi?
-Widzę ze już jej używałeś…
-Tak. Przez przypadek wpadła mi w ręce na lekcji profesora Slughorna
-Rozumiem…
Draco zaczął grzebać w swojej torbie po czym wyciągnął z niej małą torbę machnięciem różdżki powiększył ją i wręczył ją Harremu
-Dzięki
-Nie ma za co a teraz chodźmy ale ty wież ze pojutrze wracamy do domu?
-Ooo to dobrze.
-twoi rodzice będą w szkole do końca roku i razem z profesorem Ridllem wyjedziecie.
-a powież mi jak to się stało ze ja z nim..no wież…
-Harry zostaliście połączeni zanim się narodziłeś…
-Co? Ale jak???
-Nikt tego nie wie ale bo to starożytna magia was połączyła po prostu pewnego razu kiedy Tom był u twoich rodziców razem ze swoją rodziną znikąd pojawiła się jakaś postać wymówiła jakieś zaklęcie i powiedziała ze jesteście sobie przeznaczeni i jak się okazało czar który został użyty należał właśnie do dziedziny starożytnej magii i tego zaklęcia nie da się odwrócić..
-O cholera a wiec jestem na niego skazany?
-Harry on nie jest i nigdy nie będzie tym Volde coś tam rozumiesz? On cię kocha chociaż tego nie pokazuje przecież on jako pierwszy pobiegł ci na ratunek to on przyniósł cię do skrzydła będąc ciężko rannym.
-postaram się ale wież ze jednak nie jest łatwo zapomnieć o swoich dawanych nawykach i uczuciach…
Tak.. wiem to pojedź z nim na wakacje zobacz jak będzie wam się układało spróbuj zmienić się i poznać go a kto wie może się w nim ponownie zakochasz …
-No dobrze pojadę ale tez chce spędzić trochę czasu z rodziną…
-To porozmawiasz z nim o tym
-Draco?
-Tak?
-Czy mi się wydaje czy on także dał ci za zadanie nakłonienie mnie na ten wyjazd
-Eee… no..
-Wiedziałem… Ale dobra pojadę jestem ciekaw jak się potoczy to wszystko.
Doszli do klasy pochłonięci rozmową równo z dzwonkiem weszli do klasy i usiedli w ostatniej ławce lekcja z profesor Victorią Frances okazały się luźne gdyż niedługo koniec szkoły.. nauczycielka przywitała Harrego uśmiechnięta
Zaskoczyło go to co powiedziała a mianowicie pochwaliła jego umiejętności widać bardzo cieszyła się z szybkiego powrotu Harrego do zdrowia oczywiście pod koniec lekcji zadała im wakacyjne zadanie.
Na przerwie gdy Draco wraz z nim szli korytarzem na ich drodze stanął wiewiór
-Kogo my tu mamy….
-Spadaj wiewiórko nie mamy czasu ani ochoty patrzeć na twoją mordę
-Zamknij się fretka… nie do ciebie mam sprawę…
-Czego chcesz?
Harry był zdenerwowany Ron patrzył na niego z taką nienawiścią, że jak by mógł to by teraz go udusił własnymi rękoma. Wzdrygną się w myślach na samą myśl co mogło by się stać.
-Zapłacisz mi za to… Gdyby nie ty wszyscy byli byśmy bezpieczni obyś zdechł szybko śmieciu…. uważaj na siebie.. W tej szkole JA żądzę i lepiej byś uważał gdzie stąpasz i z kim idziesz…. bo może spotkać cię coś złego..
-Grozisz mi?!?
-Nie ja tylko ostrzegam Potter.
Wesley uśmiechnął się wrednie w jego twarzy było coś przerażającego po tych słowach odwrócił się i odszedł.
-Co to było.
Harry stał zszokowany tak samo jak Draco…
-Nie wiem ale wydaje mi się, że coś Dużego się szykuje w następnym roku.
Draco otrząsnął się i pociągnął czarnego do lochów na lekcje eliksirów
Mimo iż zbliżał się koniec roku Snape zachowywał się tak jak zawsze
Tępił gryfonów.
-Panie Wesley co to ma być!!! Jest pan niekompetentny nie umie pan nawet pokroić w kostkę języka salamandry czy pan w ogóle nie myśli? Chce pan wysadzić laboratorium razem z panem w powietrze !?! Jesteś głupszy i bardziej niezdarny od Longbotoma od przyszłego roku nie chce pana widzieć na moich zajęciach..
-Ale…
-Co ale… Wesley… Ty nie nadajesz się nawet na woźnego a co dopiero na Aurora!!! Tak więc proszę mi tu od następnego roku nie wracać chyba, że chce pan bym zamienił pana życie w piekło…
Hermiona także dostała niezły wycisk od nietoperza z jednej strony było Haremu trochę ich szkoda a z drugiej wiedział ze oni już nie są jego przyjaciółmi. Harry dzięki księciu pół krwi zrobił idealny wywar żywej śmierci Snape podszedł do jego stolika Harry spodziewał się iż zacznie go wyzywać od nieudaczników tak jak zawsze robił to kiedyś ale tym razem się zdziwił
-Bardzo dobrze Panie Potter oby tak dalej
Zaskoczony Harry nie wiedział co zrobić gdyby nie szturchnięcie Malfoya zepsuł by eliksir Draco także został pochwalony przez resztę lekcji pracowali w ciszy gdy skończyli Draco zebrał swój i Harrego flakon zaczarował fiolki by się nie stłukły przypadkiem i zaniósł ich pracę na stolik nauczyciela skończyli pierwsi więc siedli razem i po cichu rozmawiali
-Zostaniemy po lekcji.
-Po co? Zdziwił się Harry.
-Musimy powiedzieć profesorowi o groźbie wiewióra.
-No dobra..
Westchnął i już do końca lekcji siedzieli cicho. Gdy zadzwonił dzwonek oni we dwóch ociągali się z pakowaniem rzeczy.
Gdy ostatni uczeń wyszedł z klasy Draco pośpiesznie zamknął drzwi.
-co się stało Draco , Harry?
-Severusie mamy problem.
Odezwał się Draco. Harry zaś zaskoczony ta wymianą zdań nic nie mówił
-Co się dzieje?
-Dziś idąc na eliksiry wiewiór nas zatrzymał i dał do zrozumienia ze coś może się stać strasznego.
-Otwórz umysł.
Draco kiwną głową i zamknął oczy nauczyciel skupił się na nim po czym chwile później wrócił do swojego biurka.
-Uważajcie. A szczególnie ty Harry od teraz nie chodź nigdzie Samotnie. Dobrze?
Zielonooki kiwnął głową dając do zrozumienia ze rozumie ten rozkaz.
A profesor kontynuował.
-Będę miał Wesleya na oku i te Grenger też ale ostrożności nigdy nie za wiele a teraz idźcie na lekcje ja porozmawiam z innymi nauczycielami.
Po tych słowach chłopcy wyszli z klasy i ruszyli ku klasie profesor Sprout .
Na lekcji uczyli się w jakich miesiącach porach dnia czy nocy można zrywać przydatne do eliksirów składniki przez całą lekcje wiewiór i Granger obrzucali Harrego wściekłymi spojrzeniami i chodź Harry bardzo się starał nie zwracać na nich uwagi to mu się nie udawało. Było mu żal ale próbował się przyzwyczaić oni nie byli już jego przyjaciółmi. Nie w tym świecie.
Poczuł szturchnięcie odwrócił głowę okazało się że Draco go uważnie obserwuje.
-No co ?
- A nic tylko zastanawiam się o czym myślisz?
-To tylko przeszłość Draco wciąż nie mogę sie przyzwyczaić..
-Rozumiem.
-Panie Malfoy proszę mi powiedzieć do czego używamy Krwawe ziele zebrane podczas pełni księżyca. Widać było iż Draco nie wiedział Harry by pomóc przyjacielowi napisał szybko na karteczce odpowiedź i podsunął mu ją tak by on ją zauważył ale też tak by profesorka nie widziała.
-Krwawego ziela używamy w eliksirze tojadowym jeśli zbieramy go podczas pełni ale w innych dniach służy do eliksiru uzupełniającego krew.
Bardzo dobrze panie Mafoy proszę siadać.
-Skąd wiedziałeś?
Szepnął do Harrego..
-Wież przebywałem w kręgach panny ja wiem wszystko najlepiej... to ona wkuwała nam to do głowy.. czasem ta wiedza jest przydatna no nie...
-Tak masz racje.
Draco uśmiechnął się do niego ale to nie był sztuczny uśmiech był prawdziwy ale pojawił się i znikł tak szybko jak to możliwe cóż to dla tego iż byli w klasie pełnej uczniów
Po lekcji zielarstwa udali się pod klasę OPCM świadomość iż spodka teraz swego chłopaka (bo do narzeczeństwa nie mógł jeszcze przywyknąć podczas pobytu w skrzydle szpitalnym uzgodnili iż by narazie cofnąć się do bycia parą by się lepiej poznać a dopiero potem o tym pomyśleć. Jeśli miedzy nimi wyjdzie) sprawiała że jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Taak bał się tego co może nastąpić. Bał się tego jak Tom zareaguje na jego widok, jak będzie na niego patrzył, jak będzie go traktował i w ogóle. Draco widząc jego konsternację zaśmiał się i pociągnął go do klasy. Na prośbę Harrego usiedli jak najdalej by mieć dobry widok na całą klasę a uczniowie nawet jeśli zauważyli to, to i tak tego nie skomentowali. Do klasy wkroczył Tom Marvolo Riddle uśmiechnięty widząc gdzie usiadł Harry przez jego twarz przebiegł cień smutku ale znikł tak szybko jak się pojawił.
Zaczęła się lekcja.
Tom uśmiechnął się do siebie:
-A teraz stańcie w w szeregu i odliczcie do 2
Jak kazał tak też zrobili następnie stanęli na wprost jedynek.
jak się okazało Dla Harrego zabrakło pary wiec musiał walczyć z Tomem .
nikogo to nie zdziwiło jak powiedział mu wcześniej Draco. Tom robi tak na każdej lekcji. ponieważ Harry rozkładał każdego na łopatki w 2 sekundy i nikt w klasie nie mógł go pokonać. Miał najlepsze oceny z OPCM wiec Tom postanowił, że będzie na każdej lekcji walczył z nim by reszta klasy mogła ćwiczyć zaklęcia a nie zbierać sie z podłogi.
-Dziś będziemy się uczyć jak wezwać cielesnego patronusa a także zaklęcia, które obroni was przed zaklęciami, które potrafią pokroić was na kawałeczki.
-Ktoś wie jak brzmi formułka przyzywająca patronusa?
-Ręka Hermiony Dracona i Harrego poszybowała w górę.
-No dobrze Harry odpowiedz nam na pytanie.
-Expecto Patronum..
-Tak a powiedz nam wszystko co wież o Patronusach
-Aby go przywołać potrzebujemy wspomnienia ale nie byle jakiego to wspomnienie musi być najwspanialsze musi pokazywać coś co tak bardzo kochamy i sprawia nam wiele radości.
-Bardzo dobrze panie Potter 30 ptk dla Slitterinu. Czy jest ktoś w klasie kto potrafi przywołac patronusa? Jeśli jest taka osoba i jeśli nam go zademonstruje zyska 50 ptk dla swojego domu.
Ręka Harrego znowu podniosła się ku górze tak jak i Draco wszystkie spojrzenia ponownie skierowały się na nich..
-Harry wyjdź na środek i zademonstruj nam swego patronusa.
Chłopak niepewnie kiwną głową i wyszedł na środek klasy Machnął różdżką wspominając dzień w skrzydle szpitalnym to tego dnia po raz pierwszy poznał swoich rodziców i oni przyjęli go z otwartymi ramionami.
-Expecto patronum...
Z jego różdżki wystrzeliły 2 promienie które uformowały się w pięknego dumnego jelenia i w wielkiego węża królewską kobrę. Zdziwił się na ten widok spojrzał na nauczyciela ze zdziwieniem twarz Toma wyrażała to samo lecz po chwili zastąpiła ją maska zadowolenia.
-Bardzo dobrze Harry 50 ptk dla Slitterinu masz wolne do końca lekcji tak samo jak pan Malfoy. Proszę wróć cię na następną lekcje. chłopaki wyszli z klasy słysząc jak Tom nakazuje innym ćwiczyć. Harry nie wiedział co myśleć na temat swoich 2 patronusów martwiło go to a za razem ciekawiło.
-Stawiam galeona w zamian za twe myśli Harry.
-Zastanawiam się skąd wziął sie u mnie 2 patronus...
-Myślę iż to przez zaklęcie które obejmuje cb i Toma. Odkąd pamiętam Tom miał węża i jelenia takiego jak ty może dla tego iż jesteście połączeni... Nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić.
Draco uśmiechnął sie smutno. po czym pociągnął Harrego tylko w sobie znanym kierunku. jak się okazało zaprowadził go do jego rodziców, Syriusza i Lupina i przez resztę lekcji siedzieli i się śmiali gdyż Syriusz i jego ojciec opowiadali im różne anegdoty z ich dzieciństwa. Na przerwie doszedł do nich jego chłopak mówiąc żeby nie przychodzili na następną lekcje bo nauka patronusa marnie idzie całej klasie po tym oświadczeniu wyszedł gdyż zadzwonił dzwonek kończący przerwę. Chwile później obaj z Draco wpadli na pomysł że chcą polatać wyciągnęli wiec Syriusza Jamesa i Remusa by z nimi polatali Remus niechętnie odmówił ale obiecał, że będzie sędziował. Jego mama także zgodziła się żeby być tam z nimi ale tylko na trybunach.
Przez resztę dnia szaleli na boisku śmiejąc się żartując i grając jak się okazało Harry był troszeczkę lepszy od swego ojca ale to dla tego iż jest mniejszy, lżejszy za sprawą Dursleyów. Po tym małym meczyku wrócili do zamku i do północy rozmawiali o różnych sprawach Harry zgodził się by miesiąc mieszkać z rodzicami a miesiąc z Tomem. "może to nie będzie takie złe" pomyślał.
Po północy zostali odprowadzeni do dormitorium przez Syriusza i Lupina.

szybko wzięli kąpiel i poszli spać.