piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 7

Wybaczcie kochani, że tak długo i że będzie to taki krótki post bo tylko 4 i pół strony 
postaram się nadrobić to wszystko. W grudniu nie pisałam gdyż nie miałam nawet jak.. Zjechałam do PL a wiecie wtedy zawsze jest się w ruchu praktycznie byłam na rozjazdach więcej w samochodzie niż w domu z rodziną na kompie byłam może ze 2-3 razy poza tym przygotowania do ślubu cywilnego zajęły mi cały czas na święta jak i przed świętami. Jeszcze raz was Przepraszam i zapraszam do czytania. 




Rozdział 7


Szli w milczeniu. Harry niepewnie rozglądał się po okolicy jakby zaraz miało wyskoczyć z za drzewa czy krzaków coś okropnego coś co może ich skrzywdzić
-Nic nas tu nie zaatakuje. Więc przestań być taki nerwowy...
-Kiedyś Szalonooki mnie uczył i potrafił atakować znienacka. A jego text brzmiał "Stała czujność" więc nie dziw się a poza tym nie ufam ci...
-Przykro mi to słyszeć Harry. Wydaje mi się, że patrzysz na mnie przez pryzmat tego co działo się w tamtym świecie. Ale ja nie jestem Taki jak on. Mnie nie interesuje władza wolę zdobywać wiedzę. Jestem człowiekiem nauki a nie terroru...
-Staram się. Nie jest łatwo pokonać własne uprzedzenia może gdy poznam cię lepiej to one znikną ale nie będzie łatwo zrozum mnie.
Tom odwrócił się do Harry'ego na jego twarzy widniał uśmiech jego słowa ugrzęzły Harry'emu głęboko w umyśle.
-Sprawie, że ponownie się we mnie zakochasz.
Zielonookiego zamurowało. Takiego oświadczenia się nie spodziewał patrzył się na mężczyznę w szoku.
-Rozejrzyj się
Harry jak na rozkaz Zaczął się rozglądać stali nad urwiskiem Otaczał ich las a niebo było Rozgwieżdżone Harry nie mógł wyjść z podziwu. Było tak pięknie. Gdzie nie gdzie widać było drogę mleczną i od czasu do czasu spadające gwiazdy nie wiele myśląc usiadł na ławce stojącej jakieś pięć metrów przed urwiskiem. W dole widać było korony drzew. Od szczytu urwiska do ziemi było jakieś 50 metrów patrząc przed siebie widać było jak las ciągnął się do następnego wzgórza. Zaś dalej rozpoczynały się góry. Harry spojrzał na Toma z zachwytem.
-Tu jest pięknie...
-Tak masz racje i coś mi się zdaje, że od teraz to będzie twoja stała miejscówka.
-Żebyś wiedział.
Chłopak nie wiele myśląc wstał z ławki położył się na trawie i oglądał niebo.
Nie zwracał uwagi na mężczyznę siedzącego na ławce.
-Opowiedz mi coś o sobie.
-Nie wiem od czego by tu zacząć wszystko wież o mnie.
-Nie prawda Harry znam twoją historie ale ja chce wiedzieć co lubisz jakie masz hobby czego nie lubisz jakiej muzyki słuchasz itp.
Harry zdziwił się słysząc to.
-Myślę, że do wież się z czasem... nie będę ci niczego ułatwiał.
-Rozumiem.
Po tych słowach nastąpiła cisza i żaden z nich nie zamierzał jej mącić.
Tom pogrążył się w rozmyślaniu.
Kombinował jak rozkochać w sobie Harry'ego.
Zaś Harry miał w głowie mętlik. Cięgle w głowie rozbrzmiewał mu głos drugiego czarodzieja mówiący "Sprawie, że się we mnie zakochasz".
Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nie był Przecież gejem...A co jeśli?
Nie!!! Całował się z Cho w tamtym roku. Chodź nazwał ten pocałunek mokrym....
Ale to tylko dla tego, że ona płakała a nie dla tego że kiepsko całuje!!!
W sumie nigdy specjalnie nie podobały mu się dziewczyny. Cho była jedyną na, którą zwrócił jakąkolwiek uwagę...
A może był tylko zafascynowany jej urodą?
Nie to nie możliwe... podobała mu się pod każdym względem.
A jednak nic o niej nie wiedział oprócz tego, że kochała Cedrika....
Miał ochotę krzyknąć. Zamiast tego z jego ust wydobył się jęk frustracji. Rozmowa sam ze sobą mu nie pomagała a wręcz przeciwnie sprawiała, że miał jeszcze większy mętlik w głowie... Przez jego chaotyczne myśli przebijał się jakiś męski głos.
-Harry?
Chłopak momentalnie przypomniał sobie o mężczyźnie siedzącym nieopodal niego i usiadł gwałtownie.
-Harry co ci jest nie boli cię coś?
-A czemu miało by mnie boleć?
-Jęczałeś myślałem, że coś cię boli ale nie chcesz mi powiedzieć...
Chłopak momentalnie strzelił buraka.
-Co się stało? Czerwony jesteś daj sprawdzę czy masz gorączkę.
Tom przyłożył rękę do jego czoła. Ale Harry szybko się odsunął.
-Nie mam gorączki!
Zielonooki zerwał się z ziemi i ruszył w kierunku domu, ale zatrzymała go ręka na ramieniu.
-Daj mi spokój mówię że nic mi nie jest. Chciał wyrwać się i uciec ale jego ramie tkwiło w żelaznym uścisku. Zaczął się wyrywać chwile potem wyciągnął różdżkę i skierował ją z szyje Toma.
-Puść mnie albo gorzko tego pożałujesz...
-Opuść różdżkę...
-To mnie puść!!!
-Nie musiał bym cię trzymać gdybyś nie uciekał.
-Nie uciekam! Idę do domu!
-Gdybyś dał mi wyjaśnić to wiedział byś, że tą drogą dotrzesz jedynie do Trującego Lasu!!!
Harry stanął jak wryty. Przestał się wyrywać i Wreszcie spojrzał na Toma.
Ten spojrzał mu w oczy mówiąc.
-Nie będziesz uciekał?
Chłopak zaprzeczył głową więc Tom go powoli puścił.
-A teraz schowaj różdżkę i chodźmy do domu.
Nie patrząc na młodszego ruszył w drogę powrotną do domu.
W jego głowie kotłowały się myśli najważniejsze pytanie nie dało spokoju.
Co mu się stało w tak krótkim czasie że był wytrącony z równowagi i tak zareagował?
Postanowił zapytać.
-Co się stało?
-Nic.
-Jak by nic się nie stało to byś tak nie zareagował.. Miałeś wizje?
-Nie.
-Rozumiem. Nie chcesz mówić to nie mów.
Mimo wszystko mężczyzna był zmartwiony jego zachowaniem dlatego postanowił go bacznie obserwować.
Szli w milczeniu w końcu gdy znaleźli się na miejscu Harry rzucił ciche dobranoc i odszedł do swojego pokoju.
Tomowi nie pozostało nic innego jak skierować się do swego pokoju niestety nie dane mu było nawet otworzyć drzwi gdyż czyjaś ręka pociągnęła go na dół w stronę salonu. Jak się okazało był to Syriusz jego mina świadczyła iż jest czymś bardzo zmartwiony a jedyny konkretny powód właśnie siedzi w swoim pokoju. Westchnął gdy łapa wepchnął go do salonu i zamknął za nimi drzwi.
-Jak poszło?
-Syriuszu pozwól najpierw Tomowi usiąść. Skarciła go Lili.
Tom usiadł na kanapie i zaczął im opowiadać a gdy skończył Lili zaczęła się śmiać zaś James Syriusz i on nie wiedzieli z czego ona się śmieje.
-Ale wy mężczyźni jesteście tępi.
Pokręciła z politowaniem głową i kontynuowała.
-Harry nie miał wizji... jeśli dobrze się orientuje dobiło go to co mu powiedziałeś Tom
-Ale skąd?
Tom nie powiedział im słowa o tym co oświadczył chłopakowi uznał iż to ich prywatna sprawa ale widać jego matka ma szpiegów wszędzie.
-Kobiety mają swoje sposoby. Tom to co mu powiedziałeś wytrąciło go z równowagi.
-Ale co Lili możesz nam powiedzieć?
-Niestety Syriuszu to jest sprawa Harry'ego i Toma. Kochanie tobie też nie mogę tego powiedzieć.
-Rozumiem Kochana.
James ucałował żonę w policzek i wygonił wszystkich do łóżka.
Gdy wyszedł z żoną Syriusz próbował nakłonić Toma do zwierzeń ale niestety mu się nie udało gdyż z głębi domu doszedł ich głos.
-Syriuszu zostaw Toma i idź spać niech jeszcze raz usłyszę, że go nękasz a przysięgam pożałujesz....
donośny głos Kobiety rozbrzmiał im obu w uszach. Syriusz czym prędzej wypadł z Salonu przerażony.
Zaś Tom uśmiechnął się w duchu co jak co ale Liliana Potter jak się wkurzy potrafi być bardzo wredna. Nawet on czuje przed nią respekt i czasem się jej aż boi gdyż może nie jest ona wielką czarownicą ale jej spryt i inteligencja robią z niej bardzo groźnego przeciwnika
-Dzięki Lili Jesteś wielka.
-Nie ma za co Tommy.
Mężczyzna uśmiechnął się i spokojnym krokiem ruszył do swojej sypialni rozmyślając nad tym co powiedziała mu kobieta.
W pokoju upewnił się, że chłopakowi nic nie jest wziął kąpiel i położył się do łóżka. Rozmyślał dotąd aż morfeusz się o niego upomniał i wysłał go do krainy snu.



********************************************************************

Harry całą noc wiercił się na łóżku nie mogąc zasnąć. Próbował ale słowa, które usłyszał od Riddle'a wracały jak bumerang! W końcu znużony zasnął o czwartej nad ranem ale nawet wtedy śniła mu się ta scena.
Obudziło go pukanie do drzwi. Nic sobie z tego nie robiąc przekręcił się na drugi bok ale pukanie się powtórzyło. Było jak natrętna mucha, której nawet nie miał sił odgonić.
W końcu chyba osoba stojąca za drzwiami naprawdę się zirytowała jego brakiem odpowiedzi i po prostu wtargnęła mu do pokoju.
Osobą tą okazała się jego mama chłopak widząc jej zmartwioną minę burknął
-Nic mi nie jest po prostu chce sobie dziś dłużej pospać...
-Gdybym nie była twoją matką to pewnie bym przyjęła taką odpowiedz i bym sobie poszła ale niestety skarbie dziś się mnie nie pozbędziesz tak łatwo dopóki nie powiesz co cie dręczy...
-Ale mamo to takie...
-Zawstydzające?
-Właśnie.
-Rozumiem skarbie ale nie musisz mi nakreślać sytuacji gdyż wiem doskonale o wszystkim.
-Skąd?
-Tamten rejon jest szczególnie obłożony zaklęciami a jedno zaklęcie w te czy wewte nie robi różnicy...
-Czyli podsłuchiwałaś?
-Może i jest to złe ale pomyślałam że chciałbyś by ktoś mógł cię wspierać, byś miał z kim o wszystkim porozmawiać.
-A nie pomyślałaś że może chce to zachować dla siebie...
-Tak wiem i przepraszam za to..Ja się po prostu o ciebie martwię...Czy to źle?
-Po prostu więcej tego nie rób. Dobrze?
-Dobrze.
Lili była smutna i zmartwiona za razem widząc worki pod oczami u Harry'ego
wnioskując że nie spał całą noc.
-Aż tak cię to przeraziło?
-Co?
-No to co powiedział Tom.
-Nie przeraziło mnie to.
-To co cię doprowadziło do tego stanu...
-Jego słowa wyprowadziły mnie z równowagi, zaskoczyły ale nie przeraziły.. Raczej skłoniły mnie do rozmyślań nad moja orientacją. Do tej pory byłem zagorzałym Heterykiem a teraz sam nie wiem. On tymi słowami sprawił iż zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym czy naprawdę lubie kobiety...
-Rozumiem Skarbie po prostu się martwiłam. Zawsze możesz się przekonać czy lubisz dziewczyny czy chłopców...
-Jak? Przecież żadna dziewczyna nie da mi się pocałować na pierwszej randce o sexie już nie wspomnę...

-Wież jest coś takiego jak domy rozkoszy? W mugolskich miastach jest tego pełno...
-Mamo czyś ty zwariowała?!?
-No co podałam ci dobre rozwiązanie jak chcesz zabierz Draco i idźcie popatrzeć. Kto wie może to ci pomoże rozwikłać sprawę z twoją orientacją.
-Pomyśle nad tym a teraz idź już bo jestem bardzo zmęczony obudźcie mnie koło 16 Dobrze?
-Dobrze synku obiad przyniesie ci skrzat. Dobranoc
-Dziękuje.
Chłopak opadł na poduszki i by po chwili zasnąć zaś Lili wyszła z pokoju syna wyraźnie uspokojona.
Nie zwracając uwagi na osoby tłoczące się wokół niej i pytające ją czego się dowiedziała wyszła z domu i skierowała swe kroki do szklarni by móc zadbać o swoje rośliny.