środa, 23 września 2015

Rozdział 6 ^.^

Witajcie Kochani mam nadzieje, że spodoba się wam ten rozdział liczę na wasze komentarze. Bez nich tracę ochotę do pisania. Wiem że długo czekaliście i bardzo przepraszam. Mam nadzieje że nie ma dużo błędów starałam się poprawić ale sama mogłam coś przeoczyć
Mam nadzieje, że nie jest już tak tragicznie.

Tak więc zapraszam Do komentowania :3

Joanne Gabrielle-Poszłam za twoją radą i skorzystałam z tej strony, która mi podałaś.

Rozdział 6
Noc wydawała się spokojna dla Domowników z wyjątkiem Harryego chłopak przewracał sie z boku na bok.
Właśnie śni mu się że rozmawia z Alastorem Moodym co dziwne kłócili się o coś na twarzy Szalonookiego było widać złość. Mężczyzna chwile potem odwrócił się i odszedł w inną stronę. Akurat stał on w jakimś obskurnym korytarzu. Nie wiedział gdzie się znajduje To musi być sen. Nagle jego wzrok padł na lustro wiszące na ścianie ujrzał w nim twarz Dumbledore'a ale nie wyglądała ona tak jak Harry widział ją ostatnio. W oczach czaiło się coś mrocznego zamiast niebieskie były czarne. Twarz była mroczna któtka kozia bródka a włosy nie były siwe lecz czarne i splecione w długi warkocz. Ubrany był schludnie w granatową szate.
Harry był biernym obserwatorem patrzył teraz w lustro jakby stał na wprost Dumbleore'a. Mężczyzna jakby był świadom obecności chłopaka w swojej głowie uśmiechnał się drwiąco. Chłopak widząc to trochę się przestraszył chwile potem usłyszał głos.
-Lepiej wyjdź z mojej głowy ty przeklęty bachorze albo dowież się jak smakuje Crucio.

Harry zerwał się z wrzaskiem ze snu. Był spocony i cały się trząsł mimo iż ten sen nie był straszny ale to, że był połączony z Dumbledore'em, którego uwazał za dziadka, który był jego wsparciem w poprzednim wymiarze i świadomość, iż będzie musiał kiedyś stoczyć z nim walkę sprawiła, że się przeraził.
Nie zdążył się jeszcze otrząsnąć a do pokoju wparował Tom, Lili, James i Syriusz.
-Harry co się stało? Cały się trzęsiesz.
-To nic...Mamo. Nic się nie stało.
-Musiało się coś stać skoro darłeś się na cały dom.
-To tylko sen... mam taką nadzieje.
-Mow co ci się śniło...
-Dumbledore...
-Myśleliśmy że skoro jesteś innym Harrym to nie bedziesz miał tego problemu...
-Więc to nie sen?
-Nie.. Wygląda na to że jesteś w jakiś sposób połączony z nim....
-W tamtym wymiarze byłem połączony z Voldemortem.
-Wygląda na to że połączenie zostało przeniesione...
-Dobra Tom przestań spekulować najpierw sie dowiedzmy co mu się sniło.
-Byłem w jakimś korytarzu i kłóciłem się z Alastorem Moodym albo raczej szalonooki się kłócił ze mną ale przegrał i odszedł. Nagle Dumbledore spojrzał w lustro tak jakby mnie widział potem się uśmiechnął przerażająco i powiedział Cytuje "Wyjdź z mojej głowy ty przeklęty bachorze albo dowiesz się jak smakuje Crucio" A potem je na mnie rzucił....

-Przeklęty drań...Zaraz wróce.
Tom wyszedł z pokoju by po trzech minutach wrócić z eliksirem w dłoni dając go chłopakowi.
-Co to?
-Eliksir pocruciatowy sprawi że przestaniesz się trząść i ochroni twój mózg i nerwy przed uszkodzeniami.
-Dziękuje. I przepraszam was za obudzenie zawsze nakładam na siebie zaklęcie wyciszające widać dzisiaj zapomniałem.
-Jeśli jeszcze raz tak zrobisz to wylądujesz ze mną w jednym pokoju bym mógł mieć na ciebie oko całą dobe...
-ale..
-Tom ma racje Harry nie możesz nakładać na siebie zaklęcia wyciszającego bo jeśli coś ci się stanie nie bedziemy mogli tego usłyszeć i ci pomóc.
-Tato mamo chociaż wy bądźcie po mojej stronie.
-Niestety Synku ale jeśli o to chodzi to Tom Ma racje Nie powinieneś tego robić chyba powinniśmy połączyć wam pokoje drzwiami. James wskazał na puste miejsce po prawej stronie komody.
-Tu byś miał drzwi do sypialni Toma wiec miał by on cię na oku całą dobe.
-Ale zastanowimy się nad tym później a teraz kochani do łózek i spać jest 4 rano.
Lili wygoniła wszystkich z pokoju sama dała buziaka Harry'emu w czoło i wyszła za resztą.
Niestety zielonookiemu nie udało się już zmrużyć oka ciągle miał przed oczyma Dropsa a do tego świadomość że ojciec myśli o tym by połączyć jego komnate z komnatami Toma sprawiała że czuł ucisk w żołądku. Nie wiele myśląc zabrał się za czytanie książki z Eliksirów.
"Normalnie Hermiona była by ze mnie dumna" pomyślał. Nagle potrząsnął głową zirytowany.
Bo przecież nie ma tu jego przyjaciół Rona i Hermiony oni są w tamtym wymiarze tu są inni Ron i Hermiona, którzy go nienawidzą. Tęsknił za nimi Ciekawe co tam u nich czy Ron wkońcu zdobył się na odwage i poprosił ją o rękę. Czy są szczęśliwi, czy ciągle o nim pamiętają
zaczął sobie wyobrażać co mogło dziać się tam u nich i mimowolnie się uśmiechnął.
Następnie zaczął myśleć o Tomie o tym jak się on zachowuje wobec niego i aby zakończyć tozmyślania poszedł wziąc kompiel potem ubrał się i wyszedł z sypialni.
Była już godzina 6 a on postanowil że do 8 sobie pozwiedza potem śniadanie i dokończy zwiedzanie. Zawołał Skrzata.
-Lukierku?
-Tak paniczu Harry?
-Oprowadzisz mnie po domu?
-Yyyy...Tak...Tak Paniczu prosze za mną.
Skrzat wydawał się zdziwiony zachowaniem Harry'ego ale posłusznie oprowadził Harry'ego po domu pokazał mu pokój do muzyki, bibliotekę, sale przodków,Sale treningową wiele pokoi, które nie zostały jeszcze zagospodarowane sale balową, salon, kuchnie, jadalnie, w piwnicy znajdowało się raboratorium do eliksirów i to nie jedno a 2 jedne do użytku własnego Harry'ego a drugie dla rodziców.
Był o też wiele innych pokoi ale znajdowały się tam tylko dekoracje, wina itp. więc Harry nie zagłębiał się w oglądanie nawet nie zauważył godziny, która wybiła gdy nagle z nikąd pojawił się inny skrzat zwany Zrzęda.
-Pani woła pana Harry'ego na śniadanie spóźnia się pan już piętnaście minut, Pani nie jest zadowolona.
-Już już Zrzędo powiedz że już idę.
Skrzat znikł a Harry zwrócił się do Lukierka.
-Zaprowadzisz mnie do jadalni? Nie pamiętam drogi tu w piwnicy jest pełno przejść można się zgubić.
-Dobrze a więc chodźmy paniczu.
Skrzat zaprowadził Harry'ego pod drzwi jadalni poczym zniknął.
Harry nie wiele myśląc pchnął drzwi jego oczom ukazała się jadalnia na środku duży stół wogól pełno krzeseł podłoga naturalnego drewna a na jej srodku leżał dywan ściany beżowe ale wykończenia białe po prawej ścianie stał wielki kominek a na wprost wejścia było pełno okien i wyjście na taras. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do kuchni. Chłopak wszedł do pomieszczenia i sporzał na stół siedzieli przy nim wszyscy.
Uśmiechnął się do niego po czym zajął miejsce między Tomem a Lili
-Czemu się spuźniłeś?
-Zwiedzałem dom.
-I pewnie ostatnią odwiedziłeś piwnice?
-Skąd wiesz Syriuszu?
-Pajęczyny na głowie są dowodem...
-Och przepraszam was nie mogłem spać więc poprosiłem Lukierka by mnie oprowadził.
-Nic się niestało ale na drugi raz pamiętaj o punktualności Harry w naszej rodzinie to podstawa.
-Pzepraszam Tato postaram się więcej nie spóźnić.
-Dobrze a teraz jedzmy potem bedziesz mógł iść dokończyć zwiedzanie.
Chłopak zgodził się na propozycję ojca i ochoczo zabrał za jedzenie Naleśników, tostów i innych specjałów przygotowanych w kuchni przez skrzaty.
Po zjedzeniu śniadania ruszył ku wyjściu na zewnątrz. Lili powiedziała iż przyśle kogoś by pokazał mu ogród ponieważ znajduje się w nim wiele zwierząt i roślin, które mogły by go nieumyśłnie skrzywdzić.
Nie musiał długo czekać po paru minutach dołączył do niego Tom Riddle.

Pare minut wcześniej
-Tom oprowadzisz Harry'ego po ogrodzie może dzięki temu zaczniecie chociaż rozmawiać normalnie...
-Lili on jeszcze nie jest na to gotowy...
-To ty nie jestes na to gotowy nie on... wiele razy widziałam jak chciał się odezwać ale jeden krótki komentarz od ciebie studził jego zapał!
-Nieby kiedy? Hm?
-Na przykład w czasie dzisiejszego śniadania albo gdy mieli z Draco siedzieli z nami bo jako jedyni umieli wyczarować patronusa.
-Nie pamiętam by próbował mnie zagadnąć...
-NIE?!? A wtedy gdy spytał się ciebie czy dobrze grasz w Quiddicha to co to było??? Olałeś go zupełnie zwróciłeś się do Draco żeby się nie wałęsali po szkole sami i wyszedłeś.
-A to... Ale ja sam nie wiem jak z nim rozmawiać!!!
-To daj mu rozpocząć rozmowę.. a teraz idź do niego i na miłość Merlina BĄDŹ MĘŻCZYZNĄ!!!!
-Ale...
-SIO!!! JUŻ CIE TU NIE WIDZE!!!
Tom wyszedł z jadalni a po jego wyjściu zaczęła się rozmowa.
-Lili czy ty aby nie przesadzasz?
-Nie Łapo musimy pomóc im troche bo Tom przez ten swój wyimaginowany strach wszystko zaprzepaści...
-Kochanie a co myślisz o połączeniu ich pokoi?
-Myśle Rogaczu że to nie będzie wcale taki zły pomysł oczywiście wyciszcie je bo nie chce by było w całym domu słychać pikantnych szczegółów no i na pokój Harrego daj zaklęcia alarmujące by Tom mimo wszystko był ostrzeżony o najmniejszej krzywdzie. Lepiej bież Łape i zajmijcie się tym do póki ich nie ma.

W tym samym czasie przy wyjściu na werande.

-To gdzie zaczniemy zwiedzanie Profesorze Riddle?
-Od stajni potem zahaczymy o ogród a na koniec myślę, że idealne będzie piękne miejsce ale o nim powiem ci kiedy tam dotrzemy. A i Harry niemów mi profesorze kiedy jesteśmy sami albo nie jesteśmy w szkole Dobrze?
-A jak mam do ciebie mówić Riddle? Marvolo?? a może Tom???
-Mów mi Tom.
-Dobrze...Tom. Chodźmy już.
Wyszli na werandę a z niej żwirowaną dróżką w prawo w stronę stajni.
Przeszli przez bramę skręcili za róg pomieszczenia, którym jak się okazało był spichlerz. Trzymana było tam jedzenie dla zwierząt, nawozy dla roślin itp.
Jego oczom ukazała się duża stajnia miała może ze 3 piętra wysokości same drzwi zajmowały 4m szerokości wysokość 3m szerokość stajni miała może ze 30m jak nie więcej. drzwi były masywne zaś ściany były z cegły po za tym stodoła była wzorowana na tych z westernu w Ameryce. Tom otworzył drzwi jakby nic nie ważyły to za pewnie przez magię w środku po obu stronach było pełno boksów a w nich znajdowały się różne zwierzęta od zwykłych koni po Testrale były nawet zwierzęta podobne do Hardodzioba tylko że w innych kolorach.
Na końcu stajni była wielka zadaszona arena do ujeżdżania koni zaś za nią wyjście na zewnątrz Tom pokazał mu zwierzęta, które należą do niego był nim
czarny koń z błyskawicą na głowie zwany Błyskawica
i Hipogryf zwany Hades o dziwo nie przypominał tamtego dziobka z poprzedniego wymiaru ale był jego przeciwieństwem ten był cały czarny tak samo jak koń tyle że głowa była biała a jego jedno oko było zielone a drugie czarne.
-Tego Hipogryfa dostałeś ode mnie kiedy staliśmy się parą jakieś 3 lata temu.
-On jest piękny.
-W tedy też tak powiedziałeś.
Harry odwrócił się gwałtownie do Toma a w jego oczach była pewność której wcześniej nie widział.
-Posłuchaj Tom. JA nie jestem Tamtym Harrym Potterem i nigdy nie będę Staram się jak mogę ale wspominanie tego co było nic nie zmieni ja i tak tego nie będę Pamiętać. Przepraszam ale powinniśmy skupić się na tworzeniu nowych wspomnień a nie wspominaniu tych których ja nigdy nie przeżyłem...
-Przepraszam. Chodźmy dalej dobrze?
-To ja powinienem przeprosić nie chciałem na ciebie naskakiwać ale to było męczące. Słuchanie o czymś co dla mnie nawet nie miało miejsca.
-Rozumiem a teraz chodźmy dalej.
Szli w ciszy do tylnego wyjścia . Uch oczom ukazała się piękna polana pełna kwiatów niedaleko roztaczał się las na tej polanie hasały sobie sarny gdzieś w krzakach buszowały zające i inne zwierzęta. Harry był zachwycony tymi widokami jeden mały jelonek podszedł do niego i dał się pogłaskać.
-Tak w ogóle chciałem cię przeprosić...
Harry zesztywniał przypominając sobie o Riddle'u spojrzał na niego i odpowiedział kompletnie zdziwiony.
-He? A niby za co?
Riddle jakby nie zauważając jego pytania kontynuował.
-Kiedyś grałem w Quddicha byłem nawet ścigającym. A w tedy w szkole nie wiedziałem jak mam z tobą rozmawiać, jak się zachować, byłem.. a raczej dalej jestem zdezorientowany. Nie jesteś osobą którą znałem ale mimo wszystko chce cię poznać odnowa, tylko nie potrafię się do tego zabrać... Co za ironia losu
jestem jednym z najmądrzejszych ludzi świata a nie potrafię poderwać faceta.
-To co się wtedy stało że staliśmy się parą?
Tom spojrzał na zielonookiego i się uśmiechnął
-Na początku odwiedzałem cię co dwa tygodnie potem w czasie szkoły przychodziłeś do mojego pokoju i spędzaliśmy czas na rozmowach graniu w szachy czarodziejów, walczeniu i tym podobne po paru miesiącach zaiskrzyło
-Rozumiem.
Tom jakby się ocknął i rzucił.
-Chodź pokarze ci ogród twojej matki uwielbiałeś podkradać jej kwiaty.
Ruszyli w kierunku szklarni. Weszli do niej a jego oczom ukazał się wielki ogród.
-Zawsze się śmiałeś że twoja mama zamknęła piękno i naturę w słoiku.
Tom machnął ręką pokazując mu szkło otaczające ogród. Sam usiadł na ławce pozwalając chłopakowi zwiedzać ogród. Czasami opowiadając anegdotki z tamtych czasów. Harry słuchał ich nie mając siły ciągle przypominać, że on nie jest tym Harrym którego znał.

Przesiedzieli w ogrodzie do obiadu w końcu zaczęli normalnie rozmawiać. Harry mimo że już nie nienawidził Toma to dalej nie mógł przełamać niechęci do tego mężczyzny nawet ignorował te skręty w żołądku za każdym razem kiedy Tom był w pobliżu. Umówił się z nim że pójdą w to miejsce o którym mu opowiadał ale to dopiero wieczorem gdyż tylko wtedy to miejsce nabiera uroku.
Przez chwile chłopakowi zabrzmiała w głowie myśl "Jak randka"
nagle potrząsnął głową usuwając tę myśl z głowy.
Na obiedzie dowiedział się że jego pokój został połączony z pokojem Toma wkurzyło go to bo przecież sam sobie doskonale radził do tej pory i nie trzeba mu było nadzoru. Wściekły wyszedł z jadalni i zaszył się w bibliotece nie odzywając się nawet słowem do nikogo.
Znalazł jakąś księgę na temat rodu Potterów. Byli w niej opisani wszyscy przodkowie było drzewo genealogiczne a na nim był połączony z Riddle'em małżeństwem.
Dziwne. Pomyślał. Przecież z tego co mu wiadomo nie są jeszcze małżeństwem...
zaciekawiony spojrzał na opis łączący jego i Riddle'a. A tam pisało.

"Połączeni przez magie żyć bez siebie nie mogą jak jeden umrze to drugiego zabierze ze sobą"

-Widzę że znalazłeś tę księgę...
Harry spojrzał na Rogacza ten jakby się spodziewał nadchodzącego pytania i odpowiedział.
-Według prastarej magii jesteście małżeństwem jedynie nie ma jeszcze wzmianki o tym w papierach w ministerstwie. Chciałeś by wszystko odbyło się po kolei czyli chodzenie, narzeczeństwo i ślub.
-Dobrze... ale jeśli z nim nie będę to umrę?
-I tak i nie tu chodzi bardziej o to że nie znajdziesz nikogo kogo pokochasz...
a druga częśc mówi o was jak o łabędziach jesteście połączeni na całe życie tylko jeden szczegół się zmienia...
-Jaki?
-Łabędzie nie umierają jak jego partner umrze tylko żyje sam do końca.. u was jest inaczej jeśli ty umrzesz to on razem z tobą i na odwrót...
-Ale dla czego...
-To najstarsza magia zaprzestano jej używać jakieś 200 lat temu gdyż zbyt wiele osób umierało. No i wiele małżeństw nie było z miłości a ten czar sprawia iż sex z inną osoba nie jest przyjemny więc nie było zdrad. No i nie było także rozwodów gdyż nie dało się odczynić uroku nałożonego na pary.
No i dla tego wiele osób nieszczęśliwych w końcu się zabijało zabierając te drugą osobę ze sobą...
-Innymi słowy mam przechlapane prawda?
-Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia Harry. Teraz uważasz to za katorgę ale w końcu przywykniesz i pokochasz Toma równie mocno co on ciebie. Jedyne co musisz zrobić to go poznać, zmienić swoje nastawienie i zapomnieć o tym co się działo w tamtym wymiarze bo Tom z tego świata a Tom z tamtego świata są inni mają inne zainteresowania i inne poglądy.
-Jesteś mądrzejszy niż wyglądasz.
-Tylko nikomu nie mów. bo stracę opinie żartownisia i wywalą mnie z huncwotów...
Harry przyłożył palce do ust udając że zamyka buzie na kłódkę i wyrzuca klucz
-Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna...
powiedział a potem zaczął się śmiać razem z ojcem.
-Opowiedz mi dokładnie co się działo po moich narodzinach chodzi mi o tą osobę co się pojawiła i rzuciła czar.
-Może lepiej będzie jak ci pokarze ale to nie dzisiaj dobrze? Dzisiaj jesteś już umówiony na randkę czyż nie?
-Jaką randkę on ma mi tylko pokazać miejsce które drugi ja mu pokazałem kiedyś...
-Yhyym..Dla mnie to i tak randka a teraz idź bo pewnie już na ciebie czeka na przy drzwiach.
Harry nie pewnie wstał i podszedł do drzwi Tak jak mówił jego ojciec Tom stał oparty o ścianę Na wprost drzwi i czeka na niego zielonooki przyjrzał mu się zanim ten odepchnął się od ściany i stanął prosto.
Ubrany w Czarną koszulkę bez rękawów i jeansowe spodnie do tego pasek z dużą klamrą z napisem Devil. Koszulka Eksponowała jego figurę i uwydatniała umięśnione ciało samym patrzeniem na te mięśnie robiło się gorąco. Harry'emu wydawało się że ma w brzuchu Chochliki Kornwalijskie więc szybko odwrócił wzrok i starał się nie rumienić.
-To co idziemy?
-T..tak.
Chłopak kiwnął głową na zgodę i ruszył za starszym czarodziejem.