środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 8

Była 13 kiedy pewien chłopak o pieknych zielonych oczach koloru Avady wstał z łóżka. czuł się wypoczęty więc wziął kompiel i zszedł na dół na obiad.
-Hej synku wyspałeś się?
-Tak Tato.
-Pamiętaj, że musimy dziś coś przejrzeć w myślodsiewni.
-Pamiętam niemartw się...
Harry usiadł do stołu i czekał na reszte rodziny i Riddle'a
Gdy tylko ten wszedł Harry spiął się mimowolnie Na szczęście Tom jakby wyczuwając jego spięcie usiadł obok Syriusza dzięki czemu koło Harry'ego było wolne miejsce ale niestety nie na długo chwile później przybyła jego mama w raz z gościem, którym jak się okazało był Draco Malfoy.
Harry mimo iz jeszcze nie mógł przyzwyczaić się do niego to jednak ucieszył się, gdyż nie będzie zdany na towsarzystwo Faceta nie badącego Voldemortem w tym świecie.
Chwile porozmawiał z Draco a gdy jedzenie pojawiło się na stole szybko pochłonął jego zawartość
-Harry przyjdz do salonu koło dziewiętnastej dobrze?
-Tak tato.
Chwile później wyciągnął Draco na dwór by posiedzieć w cieniu pod drzewami.
Draco wyciągnął go by pojeździł z nim na wierzchowcach.
Harry dosiadł Hipogryfa Hadesa opowiedział Draco przy okazji jak jego inne wcielenie zostało przez Hardodzioba zaatakowane Draco słuchając tego zakrył twarz dłońmi komentując.
-Moje inne wcielenie było głupsze niż do tej pory sądziłem...
-A propo co się stało z hardodziobem czy Hagrid dalej go ma czy został ścięty?
-Zdaje się, że ciągle go ma. Tyle że przebywa on w zakazanym lesie.
-Rozumiem.
Chłopcy jeździli do wieczora ścigali się i wygłupiali na koniec wyszczotkowali i dali jeść swym wierzchowcom mimo iz zawsze robiły to skrzaty.
Harry pomyślał, że to będzie fajna forma ukojenia swoich nerwów i zapomnienia o tym co miał dziś zobaczyć.
-O merlinie która już godzina! Wybacz Harry ale musze już iść zobaczymy się niebawem do zobaczenia.
-A...ok. Pa!
Zielonookiego tak pochłonęło uporządzanie Zwierząt iż całkowicie zapomniał o tym że miał się spotkać z ojcem w sprawie wspomnień.
-Paniczu! Spuźni się panicz na spotkanie! Lukierek skończy oporządzać zwierzęta a panicz niech biegnie do salonu bo pan bedzie zły.
Harry zerwał się i pobiegł do domu dziękując przy okazji Lukierkowi za pomoc.
Jak się okazało do salonu przybył równo o 19 ale to tylko dla tego iż biegł całą drogę. Zdyszany wpadł do Salonu niczym burza i widząc tam ojca, matkę i Toma stanął jak wryty...
-A co on tu robi?
-Harry on musi tu byc bo wkońcu on też jest w to zamieszany.
-Ale!?!
-Nie ma żadnych ale!
James wstał i przyniósł myślodsiewnie, która znajdywała się w jego gabinecie.
Gdy włożył odpowiednie spomnienie do myślodsiewni chciał wytłumaczyć Harry'emu jak się z niej korzysta ale chłopak nie dając mu nic wytłumaczyć pochylił się i włożył do niej głowe natychmiastowo w niej znikając. Reszta ruszyła zaraz za nim.
Pojawili się w ich domu w salonie Harry już tam na nich czekał.
Spokojnie zaczął sięrozglądać we wspomnieniu.
Ściany salonu były w kolorze błękitu meble ze starego ciemnego drewna pięknie konterstowały się z błękitnymi ozdobami fotele obszyte błękitem ustawione wokoło kominka, które płonęło. Stolik do kawy stał sobie pomiędzy sofą a kominkiem. Po obu stronach stały fotele jednoosobowe a na ścianach wisiały obrazy. Nieopodal stał barek z alkocholem i szafki z ozdobami. Podłoga pokryta grubym błękitnym dywanem który zagłuszał kroki swą miękkością.
Na sofie siedziała Jego matka z dzieckiem na rękach po lewej seidział Syriusz a po prawej James, który aktualnie bawił się z bobasem. Na jednym z foteli siedział Severus Snape na drugim zaś kobieta. Miała kręcone włosy koloru ciemnego brązu oczy błękitne łagodne rysy twarzy ubrana w sukienkę w zielone kwiatki długa do kolan. Na nogach czarne rzymianki na szpilce. Była uśmiechnięta widząc jak Lili i James bawią się z dzieckiem.
Lili także ubrana w sukienkę tylko że czerwoną włosy upięte z tyłu na nogach miała sandałki zas James jak to na głowe rodu przystało był ubrany w czarny garnitur i białą koszule Syriusz miał koszule w kolorze beżu a zamiast garniaka miał jeansy i trampki.
Snape jako jedyny miałna sobie tę samą szatę co w szkole co doprowadziło Harry'ego do śmiechu.
-Snape się chyba nigdy nie zmieni.
Po jego słowach ludzie zewspomnienia zaczeli rozmawiać.
-A gdzie twój syn Meropo?
-Za chwile się pewnie zjawi z tego co wiem miał dziś urwanie głowy w szkole bo przecież to jego pierwszy rok nauczania.
-Do tej pory nie mam pojęcia czego on uczy w hogwarcie.
Odezwał sie James.
-Obrony przed czarną magią.
W tym momęcie do pokoju weszła młodsza wersja Toma ubrany w garnitur i miętową koszule.
-Przepraszam za spóźnienie nie miałem jak się wyrwać w dodatku dyrektor postanowił wzmocnić ochrone no i musiałem mu pomóc.
-Rozumiem a teraz usiądź James wyczaruj naszemu gościowi wygodny fotel
lili poprawiła sobie dziecko w ramionach zaś jej mąż machnięciem różdzki wyczarował identyczny fotel jak reszta i ustawił go obok jego matki.
-Jak idą poszukiwania dropsa?
-Ciężko Lili Ten skurczybyk się nieźle maskuje.
-A tobie Severusie?
-Byłem na paru spotkaniach jego zwolenników ale nadal niewiem gdzie jest jego kryjówka nie ma tam żadnych okien ani żadnego wyjścia można się tam dostać jedynie wtedy gdy on wzywa.
-A jak traktuje swoich zwolenników?
-Ostatnio któryś z Wesleyów dostał Crucio tylko za to iż nie mógł zdobyć jakiegos dokumentu z ministerstwa magii.
-Rozumiem.
-Lili musicie się ukryć on was szuka z tego co wiem to Shackelbot i Moody ma was wytropić.
-Dobrze poszukamy jakiegoś schronienia.
Odezwał się James przytulając żonę.
Chwile rozmawiali na inne tematy gdy nagle Lili podała małego Harry'ego Tomowi na ręce.
Mężczyzna był przerażony było widać, że nigdy nie trzymał małego dziecka na rękach.
Nie minęło pięć minut a całym domem wstrząsnęło wszyscy przerażeni sięgnęli po różdżki. Nikt jeszcze sie nie odezwał a przed nimi pojawiła się jakas postać ubrana na biało. Peleryne miała zarzuconąna głowe tak by nie było widać twarzy nim ktoś zareagował ta się odezwała.
-Witajcie Jam jest wysłannik. Kazano mi przekazać wam coś ważnego. Tomie Marvolo Riddle'u ten oto chłopiec jest twym przeznaczeniem musicie być razem by móc żyć wogóle. Żaden z was zginąc nie może bo gdy jeden zginie drugi odejdzie wraz znim. Razem pokonacie białego starca o czarnej duszy razem też miłością się bedziecie darzyć.
Po tych słowach mężczyzna zaczął mówić w jakimś nieznanym Harry'emu języku a małego Harry'ego i młodszą wersje Toma spowiło białe światło, które zniknęło tak szybko jak się pojawiło
wraz z nim zniknął też ten mężczyzna.
-C...Co to było?
-Nie wiem Syriuszu ale trzeba sprawdzić wszystkie osłony
-Lili ale żadna z osłon nie została naruszona!
-W jakim on języku mówił?
-Nie mam pojęcia ale zajrzę do myślodsiewni może wtedy znajdę jakieś rozwiązanie.
-Pójdę z tobą James.
-Nie Tom nie dziś. Idź się połóż jak coś będę wiedział to zawołam a teraz Syriuszu Severusie chodźcie pomóżcie mi. James wraz z Syriuszem i Snapem
wyszli z pomieszczenia zostawiając Lili Toma małego Harry'ego i matkę Riddle'a samych.
-Droga Meropho po tym co się wydarzyło chyba się zgodzisz zostać na parę dni wraz ze swoim synem?
-Och oczywiście moja droga ale najpierw udam się do szkoły i załatwię zwolnienie dla Toma.
-Matko! Przecież sam sobie poradzę!
-Wiem Synu ale nie wiemy co to za zaklęcie anie chcę by stała ci się krzywda.
Powiedziawszy to podeszła do kominka sypnęła garść fiu i zniknęła w zielonym ogniu.
Lili wzięła Harry'ego na ręce i poprowadziła Toma do jego tymczasowej sypialni sama zaś po uprzednim uśpieniu małego Harry'ego udała się do biblioteki by pomóc w poszukiwaniu.
Gdy tylko zniknęła za drzwiami wspomnienie zniknęło a Harry i reszta ponownie zjawili się w Salonie.
-Co to było?
-Nie mamy pojęcia. W tedy w bibliotece natrafiliśmy na parę wzmianek o tym co nas spotkało nic więcej Tak jak mówiłem Harry nie da się tego odwrócić.
Harry usiadł w fotelu i zaczął się zastanawiać nad tym co zobaczył.
Reszta zaś bacznie go obserwowała.
W głowie mu huczało od natłoku wiadomości nie wiedział co ma począć nie patrząc na nikogo zerwał się z fotela i ruszył ku swemu pokojowi nie zastanawiając się co zrobią dorośli.
-Lily musimy iść za nim...
-Nie kochanie Harry chce pobyć teraz sam. Zapewne ma wiele do przemyślenia tak, że Tom idź do siebie a nuż przyjdzie z tobą porozmawiać.
Marvolo nie czekając na nic więcej skierował swe kroki do swego pokoju.
Już od kiedy chłopak poszedł do siebie on chciał iść za nim by móc go pocieszyć by móc być przy nim i okazać mu wsparcie...Niestety To Harry rozdaje tu karty on więc musiał cierpliwie poczekać.
W komnacie Harry'ego
chłopak chodził w te i we wte po pokoju wydeptując powoli ścieżkę w dywanie. Myślał o tym co widział i nie wiedział co począć myśli nie dawały mu spokoju wiedział iż tej nocy już nie zaśnie musiał sam dowiedzieć się co odkryli w bibliotece rodzice na ten temat i to jak najszybciej...
Nagle usłyszał jak drzwi do pokoju obok się zamykają widać nie tylko on jest zdenerwowany.

Tak jak myślał wcześniej tak zrobił udał się do biblioteki uprzednio cichutko wymknął się z pokoju.